Univega Flyte 930 (1999)

Univega flyte 930 1999

Univega Flyte 930 (1999) to w owym czasie było COŚ. Coś co każdy chciał mieć ;] Ja dojeżdżałem wtedy mój rower z supermarketu (sztywniak, notabene kupiony przez mnie z pełną świadomością – nic nie warta rama ale za to praktycznie pełnym alivio (wtedy komponenty były w całości metalowe :) oraz mocne koła, których pozostałości mam do dzisiaj :P ) i wiedziałem, że zbliża się chwila zmiany. Po rozważeniu wszelkich za i przeciw zdecydowałem się, wbrew wcześniejszym planom, kupić fulla miast hardtaila. Oczywiście sam na to nie wpadłem, ale dzięki gazecie bikeboard, gdzie był test fulli wybrałem sobie to co chciałem mieć. Redaktorzy opisywali same zalety a jak łyknąłem marketingowy bełkot i poszło.

W 1999r. ta rama funkcjonowała pod nazwą Flyte, ale następne generacje były sprzedawane jako RAM co było skrótem od Race Active Machine.

Relatywnie nie żałuję tej decyzji ale proszę doczytać do końca. Univega (reprezentowana wtedy przez Sport Chrapek z Gliwic) puściła Flytea na rynek w cenie poniżej 4000 PLN. Nie pamiętam ile poniżej ale tyle, że po policzeniu wszystkiego, wzięciu wszelkich możliwych pieniędzy za urodziny, imieniny, dzień dziecka itp. kupno okazało się możliwe. Z roweru wyjechał INDY XC i wjechała delta TL 89mm (mam ją do tej pory i nadal działa), pojawiły się Wellgo spd DH (jak dzisiaj pamiętam cenę: 250 PLN) oraz zamiast rapid firea shimano wjechał SACHS Power Grip Wavey (naprawdę lubiłem te kręcidełka) Korba alivio, przerzutka tył STX RC, przód alivio, V breaki promaxa (które nie były ani pro ani max…), opony maxxisa (te akurat były nędzne) Full jak ta lala. Rower kupowałem u Ścisłowskiego w Ząbkach, którego SERDECZNIE NIE POLECAM!!!!! Wszystko razem wyszło ok. 4100 PLN co wtedy nie było mało…

URT to unified rear triangle czyli taki system zawieszenia, gdzie tylny trójkąt to jeden element konstrukcyjny. Rama w kształcie litery Y czyli technicznie to był początek lat 90 tych a więc dizajn lekko trącił myszką… a jednak wtedy nie miało to dla mnie znaczenia. Pomysł na takie zawieszenie zrodził się z tego iż konstruktor chciał wyeliminować wpływ pedałowania na pracę zwieszenia. Nie było żadnej zależności pomiędzy osią tylnego koła, punktem obrotu zawieszenia oraz hamowaniem a ponieważ odległość suportu od osi koła nie zmieniała się to zawieszenie nie było podatne na wpływ pedałowania. Dodatkowo jeden duży punkt obrotu gwarantował prostotę konstrukcji czyli dobrą cenę oraz łatwość konserwacji. Pomysł niby nie jest zły ale w praktyce to zwiecha działała wtedy jak się siedziało na siodełku a po podniesieniu zada do góry zawieszenie się bardzo usztywniało praktycznie przestając pracować. Jak na pierwszego fulla to i tak byłem super zadowolony ponieważ: 1. był mój 2. zawieszenie jakkolwiek mało doskonałe to jednakowoż działało i czuć było, że bierze dziury na siebie 3. cały rower był wydawał się naprawdę porządny i można było dawać czadu w górach bez obaw o własne zdrowie i życie. Rama wytrzymała 500 (pięćset) kilometrów.

Tak, tak dokładnie 500 km. Dopiero później skojarzyłem, że pierwszego dnia jazdy w górach tj 2 dni po zakupie usłyszałem delikatne chrup… Rama pękła na PÓŁ na Szyndzielni (Bielsko-Biała). Było to dzień po tym jak zjeżdżając tamtędy leciałem sobie kulturnie 60-70 km/h i skakałem przez betonowe odpływy. Teraz wiem, ze gdyby rama pękła wtedy to mógłbym się tylko pomodlić do Bozi żebym się zabił a nie został kaleką na resztę życia. Na szczęście rama pękła dzień później i poza kilkugodzinnym spacerem i faktem, ze się pociąłem o krawędź spawu to nic się nie stało. No i zgubiłem licznik. Powodem pęknięcia był fakt, że oś do wahacza była złożona na SUCHO! Nie było tam nawet kropli smaru i wszystko po prostu stało. Mniej więcej w tamtym czasie (o ile mnie pamięć nie myli) gazetka Bb ogłosiła konkurs na testera. Wysłałem im swój test z opisem nieco krótkiego żywota tak zachwalanej przez nich ramy i ku mojemu rozżaleniu (ROTFL) nie zostałem zaproszony na testera. Rama została wymieniona w ramach gwarancji u Ścisłowskiego. Myślałem, ze będzie spokój na jakiś czas… ale co się stało możesz przeczytać tutaj.

Co do samego roweru to nie było źle jak na 99 rok. Manetki Sachs Powet Grip Wavey, v braki promax, opony maxxis i ogólnie wszystko na miejscu. Nawet damper Rst 22A miał regulację odbicia. Dodatkowo pierwsze w życiu SPD oraz pierwszy prawdziwy amor Delta TL (btw: była reklamowana i dostałem drugi egzemplarz, który też porzyguje olejem od dołu i tego już nie chcieli wymienić)

Jazda:

Mój pierwszy full więc mimo wszystko wspominam go miło. Rowerem jeździło się bardzo przyjemnie, zawieszenie działało, rama w kształcie Y wydatnie zmniejsza przekrok.

Wady:

System zawieszenia URT, zawieszenie nieaktywne, wiotki wahacz (przy osi koła), odpustowe kolory, rama pękła raz na pół, za drugim razem zaczęła pękać a więc nie była zbyt mocna, rama w kształcie Y (pomysł przedpotopowy)

Jakość materiału
Jakość wykonania
Praca zawieszenia
Sztywność wahacza
Miejsce na oponę
Współczynnik czadu
Cena
Average
 

Jeżeli nie chcesz przegapić żadnej aktualizacji strony Endurorider.pl zapisz się do Newslettera

Jeżeli w komentarzu podano prawdziwy adres e-mail to dostaniesz informację kiedy Twoja wypowiedź zostanie opublikowana. Pamiętaj aby sprawdzić folder SPAM.

Avatar photo

Autor: 

Twórca i założyciel Endurorider.pl Bezkompromisowy wielbiciel grubych opon i prawdziwej górskiej jazdy.

Powiązane wpisy

Podziel się swoją opinią