Składać czy kupować cały rower? Co ma większy sens?
Dostałem mejla od Sebastiana z pytaniem, które rozwiązanie jest lepsze kiedy przychodzi do kupna porządnego, ale jedynego roweru. Czy brać fulla czy może lepiej kupić hard taila za nieco mniej kasy?
Jakie graty masz do dyspozycji?
Kiedy przychodzi czas na podjęcie decyzji „kupować czy składać?” pierwszą rzeczą jaką należy zrobić to remanent w dziale z częściami. Ja miałem masę kół i opon 26″ oraz dwa amortyzatory więc naturalną konsekwencją było szukanie ramy pod ten rozmiar. Kolejna kwestia to elementy napędu, hamulce i reszta drobnych rzeczy. Im więcej tego masz tym mniej musisz kupić więc zaczynasz myśleć o składaniu.
Zmiana rozmiaru kół
Znakomitą większość życia przejeździłem na kołach 26″ i nigdy nie czułem autentycznej potrzeby zmiany. Mało tego: dzisiaj nadal ich używam w mojej sztywnej ramie, która jest sprzedawana pod 27,5″ Niestety producenci mają komercyjne postrzeganie świata więc od dłuższego czasu nie ma zbyt dużo nowych ram i amortyzatorów dedykowanych do klasycznych kół. W ten prosty sposób okazuje się, że wszystkie graty z poprzedniego punktu przestają być ważne :/ Kolejne utrudnienie jest takie, że aktualna tendencja w budowie ram jest taka, że suport jest nisko zatem założenie mniejszych kół opuszcza go jeszcze bardziej i wtedy naprawdę może być za nisko co potrafi być bardzo nieprzyjemne a nawet niebezpieczne w chwili kiedy trafimy pedałem w kamień.
Efekt był taki, że w 2016r. kupiłem kompletnego fulla ponieważ nigdy nie poskładałbym go na kołach 27,5″ w kwocie za którą był cały rower. Niestety wystarczy, że trzeba kupić amortyzator i złożyć nowe koła a praktycznie od razu jest pozamiatane. Jednocześnie chcę bezwzględnie podkreślić, że gdybym trafił odpowiednią ramę amortyzowaną pod 26″ to nie wahałbym się ani chwili i dalej jeździł na klasycznych kołach.
Jeżeli masz już dawcę części w odpowiednim rozmiarze kół to jest duża szansa, że wystarczy samodzielnie wymienić ramę i będzie ok, ale jeżeli tak jak ja nie miałeś dosłownie nic pod 27,5″ to w grę wchodzi jedynie kompletny rower.
Dobór odpowiedniej ramy
Wielokrotnie pisałem o tym, że najważniejszym parametrem ramy jest dla mnie wysięg (reach) O co dokładnie chodzi przeczytasz tutaj: https://www.endurorider.pl/enduropedia/ Jeżeli rama jest za krótka to nigdy nie będzie na niej wygodnie w czasie długich jazd a przede wszystkim o to nam chodzi. Jeżeli nie znasz swoich preferencji to proponuję coś takiego: znajdź dobry sklep rowerowy w okolicy, sprawdź co mają w ofercie, przysiądź się do roweru który Ci się podoba, wybierz taki rozmiar na którym czujesz się najlepiej a następnie sprawdź informacje na temat geometrii na stronie producenta. W ten sposób już wiesz jakie wartości są dla Ciebie wyjściowe. Ja jestem wielbicielem bardzo długich ram, do których zakładam krótki mostek więc jeżeli reach nie ma 460 mm to rama nie jest dla mnie.
Tutaj dochodzimy do kolejnej ważnej kwestii: na papierze 15 mm to jest niedużo, ale w rzeczywistości to jest jeden rozmiar ramy! Od lat mam pretensje do producentów o to, że ramy są nieproporcjonalnie wysokie w stosunku do swojej długości. Ostatnio sytuacja się poprawiła, ale nadal trzeba być czujnym. Moja była rama https://www.endurorider.pl/dartmoor-hornet-2012/ była dla mnie za krótka co łatwo poznać po tym, że na zdjęciach siodło jest wbite na maxa do tyłu w jarzmie sztycy. Niestety reach był za mały. Naprawdę lubiłem Horneta, ale kiedy nadszedł czas na zmianę szukałem dłuższej ramy. Znalazłem Krossa, gdzie w końcu mam tyle miejsca ile potrzebuję aby było mi wygodnie oraz tylna opona mieści się bez problemu a nie na styk. Wierzcie mi na słowo: kiedy minie pierwsza euforia to zaczynają wychodzić wady i właśnie dlatego moje publikacje są poprzedzone wielomiesięcznymi testami.
Jeżeli kąt główki ramy Ci nie pasuje to możesz go nieco zmienić stosując odpowiednie stery pozwalające na regulację o 1 lub 1,5 stopnia więc masz realny wpływ na to jak rower będzie się prowadził. Rozmiaru ramy nie zmienisz więc wybierz go dobrze bo będziesz z nim żyć przez dłuższy czas i warto aby była to zdrowa relacja.
Specyfikacja producenta
Fabryczna specyfikacja producenta to wynik walki pomiędzy zyskiem a wartością-do-ceny i bez owijania w bawełnę należy powiedzieć, że bywa z tym bardzo różnie. Najczęściej oszczędzają tam gdzie nikt nie zwraca uwagi w zamian eksponując tylną przerzutkę. Mając to na uwadze należy bardzo dokładnie sprawdzić absolutnie wszystko a zwłaszcza obręcze, piasty oraz suport z korbą. Reszta gratów jest na wierzchu więc rzut oka i wiadomo na czym stoimy.
Bez względu na to czy rozmawiamy o fullu czy hard tailu amortyzacja jest bardzo ważna. Widelec musi mieć regulowane tłumienie olejowe i sztywną oś. Osobiście nadal preferuję prawdziwą sztywną oś o średnicy 20 mm, ale znakomita większość widelców jest w tej chwili robiona pod 15 mm. Ok, jest to dużo lepsze niż zwykła piasta pod 9 mm, ale powinna być to 20 tka.
Kupując gotowy rower jest duża szansa, że trafisz na widelec RST lub SR Suntour. Jeżeli jest to jakikolwiek wyższy model (czytaj nie najtańszy z oferty) to nie masz się czego bać. Jedna i druga firma produkuje amory, które się bardzo łatwo serwisuje więc spokojnie można na nich śmigać do chwili kupna docelowego widelca.
W przypadku tylnego amortyzatora powietrznego również nie ma się czego bać ponieważ podstawowy serwis jest naprawdę prosty i spokojnie można go robić samemu. To na co należy zwrócić uwagę to kwestia pełnego serwisu czyli całkowitej rozbiórki. Jeżeli w sieci nie ma instrukcji jak to zrobić to sytuacja zaczyna się komplikować ponieważ musimy wiedzieć na jakiej głębokości umieścić IFP (pływający tłok) oraz jakie ciśnienie należy wbić do komory negatywnej. Tutaj kolejna bardzo ważna kwestia: niektóre modele RockShoxa wymagają ponad 500 PSI więc zwykłą pompką nie dasz rady.
Jeżeli nie masz żadnych preferencji względem napędu i manetek to jesteś w domu. Patrząc na gotowe rowery jasno widać, że znakomita większość producentów opiera się na napędzie SRAMa. Ja jestem dzieckiem Shimano więc kiedy szukałem dla siebie to stanąłem na głowie żeby mieć napęd od Japończyków i udało mi się. Rzutem na taśmę, co prawda, ale udało się. Miałem złe doświadczenie z https://www.endurorider.pl/truvativ-firex-gxp/ więc trzymam się z daleka od wielowypustu ISIS.
Mocowanie przedniej przerzutki
Wygląda na to, że jestem jedną z niewielu osób na tym świecie które nie są straumatyzowane przez przednią przerzutkę. Właśnie dlatego, nie uznaję ram które nie dają możliwości jej zamontowania. Producenci wszelkimi sposobami starają się udowodnić kupującym, że rozwiązanie 1x jest najlepsze i wcale nie chodzi o to żeby było łatwiej i taniej zaprojektować ramę. Jeszcze nie tak dawno temu robiliśmy wszystko żeby założyć szosową tylną przerzutkę do roweru górskiego z kasetą o największym kole łańcuchowym 32 zęby. Robiliśmy to po to żeby odizolować wózek przerzutki od błota a teraz kiedy największe koło 42z to żaden wyczyn wszyscy montują wydłużone wózki słowem nie odzywając się o tym, że zwiększenie zakresu kasety powoduje pogorszenie odporności napędu w głębokim błocie. Nie ma cudów: duża kaseta wymusza długi wózek przerzutki, który elegancko orze w głębokim błocie.
Jeden rower do wszystkiego
Ostatnia kwestia jest taka: jaki rower kupić jako jedyny rower? Jeżeli mieszkasz rzut kamieniem od Gór i masz do nich dostęp w każdej chwili to full jest bardzo, ale to bardzo kuszącą propozycją. Jeżeli jednak jest dokładnie odwrotnie i musisz jeździć w Góry to kup hard taila. Sztywny rower jest tańszy, często z lepszym osprzętem oraz wymaga znaczniej mniej troski na co dzień więc jest po prostu lepszą propozycją. Na sztywnej ramie jeździ się naprawdę bardzo fajnie i choć czasami obija dupsko do pamiętaj, że jednocześnie poprawiasz technikę co zaprocentuje kiedy przesiądziesz się na rower amortyzowany.
Jeżeli nie chcesz przegapić żadnej aktualizacji strony Endurorider.pl zapisz się do Newslettera
Jeżeli w komentarzu podano prawdziwy adres e-mail to dostaniesz informację kiedy Twoja wypowiedź zostanie opublikowana. Pamiętaj aby sprawdzić folder SPAM.
Myślę, że najlepiej jest kupić jeden bardziej porządny rower i mieć wszystko z głowy niż składać coś niepotrzebnie…
Najlepiej mieć HT, fulla i fatbike na zimę ;)
Filip, ja z kolei doszedłem do wniosku, że jeden dobry do ostrej jazdy weekendowej (odpowiednio dbany, serwisowany itd.), a do dojazdów do pracy czy codziennego śmigania wokół komina i okolicznych laskach z panienką, drugi koniecznie. Nie narobiłbym choćby na mięciutkie opony, a w sobotę rano nie myślałbym o lataniu w Beskidach, tylko serwisie, żeby polatał jeszcze z rok zanim się rozsypie. Jako drugi rowerek coś taniego – btwin czy inny wynalazek do 2 tys, który mogę odłożyć brudny i nie mieć z tego powodu spiny.
Dokładnie tak, tyle że ja mam zasadę że wszystkie moje rowery mają być gotowe do szybkiego wypadu w Beskidy więc nie zapuszczam drugiego roweru za bardzo ;)
Czy się jeździ, czy się leży, dobry serwis się należy :P
Zły serwis prowadzi do tego, że masz dwa rowery i obydwa są w 80% zajechane. Znam, przerabiałem, nie polecam.
Dzięki za obszerny artykuł. Na pewno pomoże mi to podjąć odpowiednią decyzję, a jej waga jest całkiem spora. Nie myślałem, że w takiej formie odpowiesz :)
Mam nadzieję, że pomogłem Ci choć trochę ;) Pomyślałem, że nie jesteś jedyną osobą która się teraz boryka z tą decyzją więc może Twój przykład przyda się również komuś innemu ;)
Skłaniam się ku amortyzowanemu rowerowi, kupionemu w całości w sklepie. Może parę części trzeba będzie wymienić, żeby spersonalizować projekt, ale problemem może okazać się kupno SAMEJ ramy amortyzowanej, by przełożyć graty ze składanego hardtaila. Niewielu producentów oferuje taką możliwość (z przystępniejszych cenowo to chyba tylko Dartmoor).
Wesołych :)
Dokładnie tak zrobiłem w zeszłym roku bo inaczej się po prostu w żaden sposób nie opłacało. Zrób jak piszesz a w miarę modernizacji będzie Ci przybywać gratów do złożenia drugiego roweru na sztywnej ramie a wtedy problem całkowicie się rozwiąże ;)
Też jestem tego zdania, że lepiej na początek kupić cały rower, a dopiero później go modyfikować.
Przy zmianie rozmiaru kół innej sensownej drogi nie ma ;(