Pomimo tego, że [teoretycznie] wszyscy wiedzą iż określenie takie jak „aktualny standard” to tylko i wyłącznie wymysł marketingowego bełkotu to ludzie się na to łapią i jeszcze są z tego powodu szczęśliwi. Ja tego nigdy nie zrozumiem, ale zawsze w takiej chwili przypominam sobie jedną z najważniejszych mądrości ludzkości, która jest niezmiennie aktualna od zarania dziejów czyli: jedzmy gówno, miliony much nie mogą się mylić!
Boost 148
Ten nie taki nowy a jednak jeszcze świeży „standard” miał zapewnić same plusy oraz inne ficzery. Prawda jest taka, że przy różnicy 6mm na dwie strony w stosunku do osi 142mm żadnej rewolucji nie było poza tym, że trzeba było zmienić ramę oraz piastę więc ludzie dostali ataku qrwicy i zaczęli się na serio buntować. Przemysł rowerowy poczuł, że zaczyna przeginać więc od razu we wszystkich publikacjach na stronach takich jak pinkbike zniknęło określenie Boost i została tylko „oś o szerokości 148mm”
Niewątpliwie dużo ludzi dało się zrobić w ciula i zmieniło ramy/rower po to aby być na wszelki wypadek na bieżąco, ale mam dla nich złą wiadomość: spanikowaliście za wcześnie. Dlaczego? Ponieważ to na co warto czekać to popularyzacja piast z osią 157mm, która to piasta zostanie pożeniona z ramą z suportem szerokim na 73mm czyli dokładnie tak jak to zrobili ludzie z Knolly https://www.knollybikes.com/engineering Oczywiście 157mm to nie jest żadna nowość bo ten rozmiar piast jest znany od lat więc :>
Bez wątpienia rozmiar 157 jest tym czym była oś 20mm w amortyzatorach przednich czyli autentycznie najlepszym rozwiązaniem.
Kolejnym mitem jest to, że boost miał zapewnić mocniejsze koło przez szerszy rozstaw kołnierzy piasty. Kluczowym elementem w budowie mocnego koła jest człowiek, który je zaplata oraz dobór odpowiedniej obręczy oraz szprych. Profesjonalista zrobi Ci wybitnie żywotne koło nawet z osią 135mm o ile nie wymyślisz sobie ultra lekkiego zestawu, który potem będzie ujeżdżany przez pozbawionego finezji knura.
Prawidłowo zaprojektowana rama do osi 142mm bez problemu przyjmuje oponę 2,4″ na szerokiej obręczy i nic się nie dzieje, ale do tego potrzeba inżyniera a nie samouka. Skąd to wiem? Bo mam dwie takie ramy i jest dobrze.
Koła 24″ i 26″ NIE UMARŁY!
Muszę to przyznać: przemysł na tyle skutecznie ograniczył masowy dostęp do ram oraz widelców 26″ przez ostatnie trzy lata, że sam zacząłem myśleć iż jest pozamiatane i przeszedłem na 27,5″. Pomimo tego nie pozbyłem się moich leżaków 26″ bo pod skórą czułem, że oni sobie nie pozwolą na odcięcie jakiejkolwiek gałęzi, która daje zysk. I miałem rację. Jak to? Prosto: koła 26 oraz 24 wracają jako rozmiar w rowerach dziecięcych/młodzieżowych. Miło, że ktoś się w końcu ulitował i przestał katować dzieci rowerami z kołami 29″ żeby było na zapas bo on szybko rośnie. Wiem, że rodzice naprawdę mają ważniejsze wydatki, ale zmuszanie do jazdy na rowerze z którego nie jest się w stanie dotknąć ziemi bez wciśnięcia worka z orzechami do jamy brzusznej to jest po prostu barbarzyństwo. Zamiast działać w myśl zasady zastaw się a postaw się lepiej kupić używkę a zastawiać się na rower, który wiadomo że będzie służył czas jakiś a nie najbliższe półtora roku.
Oczywiście jak zawsze mamy bardzo tanie wersje, ale mamy też firmowy prawdziwe amortyzatory, w których jedyną różnicą od wersji dorosłej jest twardość sprężyn bądź delikatniejsze tłumienie. Gwarantuję Wam, że sam odlew goleni, rura sterowa czy inne komponenty odpowiadające za wytrzymałość są dokładnie takie same. Obydwie te rzeczy na pewno da się obejść. To co jest występuje jako OEM pojawi się też w detalu więc jeżeli masz rower 26″ to prędzej czy później trafisz do niego fajny amor zatem nie pozbywaj się „małych kółek” za bezcen.
Koła 27,5″ NIE UMARŁY!
Kiedy zostaliśmy zmuszeni do przejścia na 650B to myślałem, że przez chwilę będzie spokój, ale byłem w błędzie.
W ciągu ostatnich dwóch, no może trzech lat, przemysłowi rowerowemu udało się wmówić prawie wszystkim, że musisz po raz kolejny zmienić koła i tym razem na 29″ bo te małe to w zasadzie nie jeżdżą. I znowu trafiła się grupa, całkiem pokaźna zresztą, która rzuciła się na nowy standard. Widać to przede wszystkim w USiA bo Europa jest bardziej zachowawcza. Koła 29″ mają swoje zalety, ale na pewno nie są dla wszystkich i nie jest to kwestia wzrostu rowerzysty! Nie dajmy się zwariować i spokojnie czekajmy na graty 27,5″ w dobrych cenach bo na pewno ich nie zabraknie.
Koła plus UMARŁY
Koła w rozmiarze plus to była porażka od początku. Opony nie były w rozmiarze z tłustego roweru, ale miały niewiele mniejsze opory toczenia oraz ciężar. Lubimy szerokie opony, ale nie aż tak. Kto to kupił ten może poczuć się wyjątkowo bo dużo tego nie jeździ. Książkowy przykład na sztucznie stworzoną niszę, której nikt nigdy tak naprawdę nie chciał. Pojawiły się z hukiem, ale odeszły bardzo cichutko.
Kup pan pomieszane koła
Skoro są ludzie, którzy zostali przy 650B oraz tacy, którzy dali się namówić na 29″ to trzeba było coś zrobić aby znowu zwiększyć sprzedaż zatem przemysł rowerowy chce żebyś w tym roku kupił nowy rower gdzie z tyłu masz 27,5″ a z przodu 29″. Czy to ma sens od strony technicznej? Marketingowcy bez problemu wmówią Ci, że tak ale czy ja chciałbym mieć w jednym rowerze dwa rozmiary kół? Prawdę mówiąc kompletnie nie czuję takiej potrzeby i nie chcę kolejnej komplikacji w postaci dwóch rozmiarów, kół, dętek i opon w jednym rowerze. Za chwilę z przodu każą założyć 31,5″ oraz 30″ z tyłu. Wszystko okraszone odpowiednim marketingowym bełkotem wiec po co się pchać w stare standardy mieszane skoro zaraz będą nowe lepsze pomysły na drenaż konta.
Przednia przerzutka czyli napęd 2x ma się dobrze
Shimano Side Swing działa tak dobrze jak żadna przerzutka nigdy wcześniej więc nie daj się zbałamucić, że musisz przejść na napęd 1x. BO NIE MUSISZ.
Dla mnie 2x 22/32+9/10sp (max 36) w zupełności wystarcza do jazdy w Górach. Jak nie jestem w stanie podjechać to znaczy, że wina jest po mojej stronie bo nie mam siły/wytrzymałości/techniki albo wszystkiego na raz. Zmiana na napęd 1x wcale nie sprawi, że Twoje braki w jakiejkolwiek dziedzinie znikną. Poza tym rower wygląda dużo lepiej bez największego koła łańcuchowego kasety w rozmiarze talerza obiadowego. W szeroko pojętym przemyśle (nie rowerowym) wszyscy starają się aby łańcuch pracował możliwie w linii prostej i zdaje się, że tylko przemysł rowerowy dorobił się dzieła sztuki, które pomimo bardzo dużych przekosów ma deklarowaną trwałość taką samą, albo i lepszą w ich mniemaniu, niż w napędzie 2x.
Zaciski cztero tłoczkowe w końcu dla mas
Od zawsze powtarzałem, że najlepsze hamulce mają zaciski cztero tłoczkowe. I miałem rację!
Nadal uważam moje https://www.endurorider.pl/shimano-saint-br-m810-zacisk-hamulca/ za naprawdę świetne i w dalszym ciągu całkowicie bezawaryjne! Po tylu latach wszystko nadal w oryginale bez żadnych wycieków etc. W tej chwili praktycznie w każdej grupie osprzętu takowe 4 tłoki występują i powiem to jeszcze raz: warto dołożyć do takiej wersji. One są po prostu lepsze. Dlaczego np. Shimano tak długo zwlekało? Bo chcieli wyeksploatować linię dwu tłoczkową do samego końca. I to im się udało.
Kierownica 35mm
Kiedy marketingowiec po prostu musiał coś wymyślić a nie widział co by to miało być. Kompletna bzdura. Od wielu lat używam 31,8mm i ani razu nie poczułem żeby zabrakło mi sztywności więc naprawdę nie widzę żadnego realnego usprawiedliwienia dla tej średnicy i zastrzegam, że nie mówię o najdroższych komponentach tylko o czymś co się jakkolwiek nazywa.
Tarcza hamulcowa 220mm pomściła 203mm
Shimano wprowadzając tarcze IceTech chciało zmusić nas do przejścia na rozmiary do 180mm max, zwłaszcza z tyłu. Jakkolwiek pomysł na kanapkową konstrukcję łączącą zalety różnych metali nie był zły to z realizacją było różnie albowiem okazało się, że materiał się po prostu rozwarstwiał. Ja jestem wielbicielem rozmiaru 203mm oraz https://www.endurorider.pl/plywajace-tarcze-hamulcowe-icestop/ bo takie kombo zapewnia mi ogrom pojemności cieplnej, która gwarantuje sprawne działanie hamulców do samego końca. Głównie mojego bo kiedy lecę w glebę jak dzik w pomidory, to problem przegrzewania się układu automatycznie schodzi na drugi plan. Producenci z radością przystali na pomysł 180mm max i coraz mniej ram akceptuje duże tarcze 203mm co po raz nie wiem który jest radośnie tańsze w produkcji, ale o tym aspekcie znowu nikt nic nie mówi. Ku mojej ogromnej radości nastąpił zwrot akcji i teraz coraz częściej widać tarcze hamulcowe w rozmiarze 220mm lub nawet 246mm. Przy takiej ilości materiału można zastosować zwykłą tarczę jednoczęściową tym bardziej, że wzrosła jej grubość. Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma i każda rama znowu będzie mogła przyjąć 203mm z tyłu. Tak duże dyski nie są każdemu potrzebne, ale chodzi o wolność wyboru i to jest to co się naprawdę liczy.
Pojazdy z napędem elektrycznym, o których przemysł rowerowy usiłuje Ci wmówić, że są rowerami górskimi
Najgorsze zostawiłem na sam koniec. Zacznijmy od tego co najważniejsze: to nie są rowery! To są pojazdy z silnikiem elektrycznym a rower to coś co jest napędzane wyłącznie siłą ludzkich mięśni. I tylko mięśni. Bez względu na to jak bardzo będą się starali mi to wmówić to dla mnie to nigdy nie będą rowery.
Dlaczego ich tak nie cierpię? Po pierwsze: ceny są po prostu niedorzeczne! Dwukołowy pojazd elektryczny w cenie samochodu?! Po drugie: one służą usprawiedliwianiu lenistwa oraz legalizują kłamstwo. Jak? To proste: jeżdżę na elektrycznym bo jestem za słaby żeby gdzieś podjechać etc. Brak siły na jazdę to efekt własnych wyborów i powinno się ponosić konsekwencje tych decyzji. Tak po prostu. Po trzecie: wystarczy wpisać w google hasło „speedbox 2” i wyskakuje ściągacz kagańca do pojazdów elektrycznych. Kosztuje to prawie 700 PLN i pozwala na rozpędzenie pojazdu elektrycznego do 50 km/h co przy ciężarze tych pojazdów połączonym z IQ przeciętnego użytkownika jest idealną receptą na katastrofę. Właśnie dlatego coraz głośniej na całym świecie mówi się o ograniczeniu dostępu tych pojazdów elektrycznych do szlaków dla rowerów górskich.
Pomysł na pojazd elektryczny, który udaje rower miejski/rekreacyjny jest ok i tak długo jak nikt nie będzie grzebał przy limitach prędkości to jestem w stanie to zaakceptować. Dlaczego? Ponieważ miałem okazję rozmawiać z Panią, która poruszała się takowym ustrojstwem w Górach, ale po drogach asfaltowych/gruntowych i to naprawdę działało z sensem. Jeździła spokojnie, ale więcej niż na samych mięśniach i to było fajne. Aż miło było posłuchać Pani, która z wypiekami opowiada „jak tam jest pięknie!” a dojechała tam głównie dzięki elektryczności. Elektryczności, która powstała ze spalania węgla, ale mniejsza z tym.
To czego nigdy nie zaakceptuję to zdrowe osoby bez medycznych przeciwwskazań, które są po prostu leniwe i chcą żeby wszystko przychodziło łatwiej więc wspomagają się elektrycznością bez kagańca w pojeździe udającym rower górski, ważącym kilkadziesiąt kilogramów. Ludzie to podły gatunek, który ze swojej natury jest leniwy do granic możliwości więc tym bardziej sprzedawanie pojazdów elektrycznych udających rowery górskie które jeszcze bardziej ułatwiają jazdę budzi mój ogromny sprzeciw. W tej chwili na wszystkich popularnych stronach dotyczących autentycznych rowerów górskich jest zmasowany zalew marketingowego gówna, które wszystkimi znanymi sposobami stara się usprawiedliwić i rozpropagować pojazdy elektryczne udające rowery górskie. Pomimo tego, że ja nie zmienię zdania w tej kwestii to wiem, że ludzie łykną to jak pelikany bo smutny fakt jest taki, że na produkcji w/w firmy zarabiają w tej chwili najlepiej i prognozują największy wzrost sprzedaży więc mają o co walczyć. Jedynym pozytywnym aspektem tej sytuacji jest fakt, że tarcze hamulcowe 220mm i większe są robione specjalnie po to żeby to pojazdy jakość spowolnić.
Walk assist czyli pojazd z napędem elektrycznym będzie się pocić za ciebie nawet w czasie chodzenia
Tak, to nie żart.
O co tak naprawdę chodzi?
Chodzi o to abyście nie dali się zwariować. Naprawdę ostatnio marketingowy bełkot jest wybitnie aktywny i robi ludziom wodę z mózgu. Jeżeli masz rower, na którym dobrze Ci się jeździ to nie daj się wmanewrować w fałszywe, niczym realnym nie uzasadnionym parcie na zmianę sprzętu. Jeżeli jesteś normalną osobą (a przynajmniej w moich kategoriach) to Twój rower i reszta gratów są dla Ciebie a nie dla znajomych. Idealnym przykładem takiej sytuacji była moja rozmowa z Piotrem (którego serdecznie pozdrawiam!:) dotycząca pewnego amora. Koniec końców jest taki, że został kupiony DT exc 150 z osią 9mm i wagą ok 1,5kg przy skoku 150mm. Nowy leżak magazynowy za bardzo dobrą cenę. Czy ja bym go kupił? Nie, ale to nie ja na nim jeżdżę więc dla tych zastosowań o których Piotr mi pisał jego wybór jest świetny. I właśnie tak powinno być. Jeździsz/kupujesz to co Tobie jest potrzebne a nie to co każe Ci kupować komercyjna rozgłośnia marketingowego bełkotu. Nie dajmy się zwariować.
Nie pompuj niepotrzebnie kasy w sprzęt. Wydaj to na wyjazd w Góry!
Jeżeli nie chcesz przegapić żadnej aktualizacji strony Endurorider.pl zapisz się do Newslettera
Jeżeli w komentarzu podano prawdziwy adres e-mail to dostaniesz informację kiedy Twoja wypowiedź zostanie opublikowana. Pamiętaj aby sprawdzić folder SPAM.
Jestem w szoku. Artykuł po prostu świetny i w punkt a w komentarzach zamiast pochwały, to obrońcy marketingowców się znaleźli, którzy twierdzą, że sami nie potrafią myśleć i to co im narzuca „Wladca” w celu wzbogacenia się jest najwyższa prawda.
Widać, że kochają uległość względem nie znanych im osób i nie znoszą własnego zdania, którego zresztą nie mają.
Ludzie! Przecież ten artykuł jest o tym, że każdy nowy i stary standard ma prawo bytu i dzięki temu, dla każdego coś miłego. Mamy wybór i jeżeli lubimy te nowoczesne trendy to nadal możemy je wybrać a nie tak, że jesteśmy skazani wyłącznie na nie.
Dzięki za komentarz ;)
Twoje marudzenie mnie rozbawiło :)
1. Przerzutka przednia która ma nadal mieć się dobrze. No niech się ma. Ale: w zeszłym roku składałem, ponownie, nowe rowery pewnej firmy. Szczegół której nieistotny. Możliwość mocowania przerzutki i kabla dostępny tylko w tanich z ich oferty. Wyzsze modele klasy górna półka entry level kompatybilne tylko z jedną tarczą korby. A podstawa sprzedaży to sprzedaż nowych rowerów produkowanych masowo.
Udzielam się w kilku internetowych miejscach. Pytania o konwersję na 2x z przodu jest mniej więcej popularne jak włosy na głowie łysego. Wśród szukających opcji 1x jest wiele osób które nie wiedzą z czym to się wiąże. A nawet gdy się je uświadomi to i tak chcą, najczęściej, 1x. Ja chwilę temu przesiadłem się na 1×11 mimo że nie byłem fanem. I to 1x bardzo lubię.
2. Koła 26″ nie umarły. No nie, ale części do rowerów dziecięcych nie nakarmią rynku rowerów dla dorosłych, którzy chcą „reanimować trupa”. Rynek „tuningowy” dla tych rowerów nie istnieje- ludzie ich nie doinwestowują, nie wymieniają w nich części na lepsze. Jak robią ludzie? Nie uwzględniam rynku polskiego, bo on jest zupełnie niszowy: rower dziecięcy, nawet ciut lepszy, ciora się do zarżnięcia. Wkład finansowy to minimum żeby jeździł. Nie szuka się do nich NICZEGO lepszego. Taki rower NIE jest upatrywany jako inwestycja, więc się w niego nie pakuje kasy a gdy trzeba coś droższego, np widelec o którym marzysz jako dostępnym na rynku wtórnym albo w detalu- to się go nie naprawia albo kupuje nowy rower.
I na deser : elektryki. Taki wylew żółci ja u ciebie zawsze mnie bawi :)
Od 3 lat jestem wybitnie szczęśliwym posiadaczem 5 rowerów E. Wszystkie konwertowane. To rower dla leniwych i nie napędzają go mięśnie.
Czy jestem leniwy?
Ma w nogach na chwilę obecną pod 200 tysięcy km. Kilkadziesiąt maratonów mtb, nawet w 1 setce generalki byłem. Ważę 80 kilo przy 185cm wzrostu. Nie mam problemów zdrowotnych które często podawane są jako uzasadnienie wspomagania. Nadal jeżdżę zwykłym bajkiem i trzymam koło lepszym w grupie. Nadal, jeśli bym chciał, pojadę i podjadę to co kiedyś.
Ale do tego dorzucę pracę 60h w tygodniu, rodzinę której chcę poświęcić czas, inne rzeczy które również chcę robić.
I, między innymi dlatego nie widzę sensu żeby pałować się rowerem , wrócić zrypany i niedzielny wolny dzień zamiast spędzać na de(re)generacji wole pójść jeszcze i zrobić coś jeszcze. Albo nie zdychać w pracy w poniedziałek i wtorek, po niedzielnej wyrypie.
Znam sporo osób które dzięki elektrykom wróciły do jeżdżenia, z powodów powyższych. Bo były zbyt zajęte żeby jeździć i czerpać z tego przyjemność. Znam osoby które dzięki E w ogóle zaczęły jeździć. To naprawdę lenistwo.
Żeby coś sensownie oceniać warto wyjść ze swojej „bańki informacyjnej”, popatrzeć szerzej lub wykazać coś zwanego empatią. To potrafi zdruzgotać ale trenowane wnosi masę wrażliwości.
Najbardziej bulszitny argumebt to ze rower jest napedzany siłą mięśni. Legalny elektryk a takich jest 99% na rynku jezdzi tylko do 25 na wspomaganiu, tylko bez manetki i tylko z systemem PAS. I, cokolwiek ci się na ten temat wydaje- nawet na zestawie 1000w z 160 Nm momentu na stromym podjeździe trzeba sie BARDZO spocić. Jedyna różnica to taka że tam gdzie ty będziesz pchał ja wjadę. A że rower jest do jeżdżenia a nie pchania to dla mnie wybitny plus. Mój E pozwala mi jechać tam gdzie chcę, bez zastanawiania się czy gdy „mnie odetnie” wrócę do domu na czas albo ze po wjechaniu na szczyt x msm ochotę puścić pawia.
I ostatnia E rzecz: ból dupy juz dawno przestałby dolegać gdyby te rowery były na rynku 20 lat temu.
Szosowcy mają ból dupy z powodu hamulców tarczowych. Obecnie to standard i już. Nowi nabywcy nawet nie mają nabrzmiałej arterii w tyłku, poprostu kupują, bo znaja te heble z rowerów mtb.
Na jakiej podstawie uznajesz że więcej niż 250w I 25kmh to już nie rower? Bo to są sztuczne ustalenia które ktoś urzędowo narzucił. Nie ma żadnego uzasadnienia realnego by to były wartości o czymś świadczące. To zostało wprowadzone odgórnie.
Na koniec: nie zdziwie się gdy za kilka lat pewne kategorie rowerów w ogóle przestaną być oferowane bez E. Np enduro. To może być ciekawe :)
Twoje marudzenie mnie rozbawiło :)
No zobacz jak mi się udało poprawić ci humor i to przy piątku!
1. Przerzutka przednia która ma nadal mieć się dobrze. No niech się ma. Ale: w zeszłym roku składałem, ponownie, nowe rowery pewnej firmy. Szczegół której nieistotny. Możliwość mocowania przerzutki i kabla dostępny tylko w tanich z ich oferty. Wyzsze modele klasy górna półka entry level kompatybilne tylko z jedną tarczą korby. A podstawa sprzedaży to sprzedaż nowych rowerów produkowanych masowo.
Udzielam się w kilku internetowych miejscach. Pytania o konwersję na 2x z przodu jest mniej więcej popularne jak włosy na głowie łysego. Wśród szukających opcji 1x jest wiele osób które nie wiedzą z czym to się wiąże. A nawet gdy się je uświadomi to i tak chcą, najczęściej, 1x. Ja chwilę temu przesiadłem się na 1×11 mimo że nie byłem fanem. I to 1x bardzo lubię.
Brak możliwości montażu napędu 2x w wyższych modelach rowerów to nic innego jak sztucznie wypracowane poczucie „ekskluzywności” napędu 1x. Według mnie jest to po pierwsze środek na zwiększenie sprzedaży oraz wybawienie dla wielu niedojebanych producentów, którzy przez lata nie byli w stanie zaprojektować (czytaj kupić z katalogu) ramy, która mając przednią przerzutkę ma odpowiednią ilość miejsca na oponę. Konstrukcja Side Swing jest po prostu świetna i sensownie zestrojone 2x pozwala uniknąć konieczności stosowania przerzutki ze sprzęgłem ponieważ nie trzeba zakładać kasety wielkości talerza.
Dlaczego to rozwiązanie „się przyjęło” w rowerach górskich? Dlatego, że producent po prostu skasował możliwość montażu pp oraz 90% jeździ nimi po płaskim a Gór nigdy nie widziało. Gdyby było odwrotnie to trend byłby odwrócony. Jak dla mnie 2x w Górach jest idealnym rozwiązaniem podobnie jak reduktor w prawdziwym samochodzie terenowym gdzie nadal jest to preferowane rozwiązanie zamiast skrzyni o 10 biegach, ale bez redukcji.
2. Koła 26″ nie umarły. No nie, ale części do rowerów dziecięcych nie nakarmią rynku rowerów dla dorosłych, którzy chcą “reanimować trupa”. Rynek “tuningowy” dla tych rowerów nie istnieje- ludzie ich nie doinwestowują, nie wymieniają w nich części na lepsze. Jak robią ludzie? Nie uwzględniam rynku polskiego, bo on jest zupełnie niszowy: rower dziecięcy, nawet ciut lepszy, ciora się do zarżnięcia. Wkład finansowy to minimum żeby jeździł. Nie szuka się do nich NICZEGO lepszego. Taki rower NIE jest upatrywany jako inwestycja, więc się w niego nie pakuje kasy a gdy trzeba coś droższego, np widelec o którym marzysz jako dostępnym na rynku wtórnym albo w detalu- to się go nie naprawia albo kupuje nowy rower.
Brak wiedzy, umiejętności oraz kultury technicznej to przyczyny dla których występuje zjawisko o którym piszesz. Do kół 26″ jest WSZYSTKO tylko trzeba poszukać nie na alleprowizji tylko na aliexpress i nagle okazuje się, że są widelce, ramy i inne graty.
Jak ktoś chce mieć rower na kołach 26″ to nadal może go mieć i pędzić nowymi częściami tylko trzeba coś na ten temat wiedzieć. Gdyby nie bardzo długi czas oczekiwania na ramę robioną na zamówienie to nie wykluczone, że nadal miałbym przynajmniej jeden rower na 26tkach. Części nadal trzymam i nie zamierzam się ich pozbywać więc nigdy nie wiadomo.
I na deser : elektryki. Taki wylew żółci ja u ciebie zawsze mnie bawi :)
No teraz to będzie się działo!
Od 3 lat jestem wybitnie szczęśliwym posiadaczem 5 rowerów E. Wszystkie konwertowane. To rower dla leniwych i nie napędzają go mięśnie.
Czy jestem leniwy?
Ma w nogach na chwilę obecną pod 200 tysięcy km. Kilkadziesiąt maratonów mtb, nawet w 1 setce generalki byłem. Ważę 80 kilo przy 185cm wzrostu. Nie mam problemów zdrowotnych które często podawane są jako uzasadnienie wspomagania. Nadal jeżdżę zwykłym bajkiem i trzymam koło lepszym w grupie. Nadal, jeśli bym chciał, pojadę i podjadę to co kiedyś.
Ale do tego dorzucę pracę 60h w tygodniu, rodzinę której chcę poświęcić czas, inne rzeczy które również chcę robić.
I, między innymi dlatego nie widzę sensu żeby pałować się rowerem , wrócić zrypany i niedzielny wolny dzień zamiast spędzać na de(re)generacji wole pójść jeszcze i zrobić coś jeszcze. Albo nie zdychać w pracy w poniedziałek i wtorek, po niedzielnej wyrypie.
No wiesz co, jestem całkowicie rozczarowany :( Znowu to samo czyli NADAL jestem pełnowartościowym rowerzystą i wcale nie używam pojazdu z napędem elektrycznym bo „jeśli bym chciał, pojadę i podjadę to co kiedyś” ale mi siebie szkoda, bo praca i rodzina więc po co mam się męczyć. Naprawdę każdy operator pojazdu z napędem elektrycznym mówi to samo i jak by nie patrzeć dupa ciągle z tyłu czyli używam elektryczności bo mi się nie chce, bo nie chce się męczyć, bo mam inne obowiązki na które wolę przeznaczyć czas niż na regenerację. Bez kitu, każdy kto przeczytał jeden wpis wielbicieli elektryków przeczytał je wszystkie bo za wyjątkiem kwestii medycznych, wszyscy wmawiają sobie dokładnie to samo.
Znam sporo osób które dzięki elektrykom wróciły do jeżdżenia, z powodów powyższych. Bo były zbyt zajęte żeby jeździć i czerpać z tego przyjemność. Znam osoby które dzięki E w ogóle zaczęły jeździć. To naprawdę lenistwo.
Nie, to dramat i lenistwo bo wrócili dopiero wtedy kiedy pojazd z napędem elektrycznym zaczął ich wspomagać. Bez tego im się po prostu nie chce bo to kosztuje za dużo wysiłku.
Żeby coś sensownie oceniać warto wyjść ze swojej “bańki informacyjnej”, popatrzeć szerzej lub wykazać coś zwanego empatią. To potrafi zdruzgotać ale trenowane wnosi masę wrażliwości.
Najbardziej bulszitny argumebt to ze rower jest napedzany siłą mięśni. Legalny elektryk a takich jest 99% na rynku jezdzi tylko do 25 na wspomaganiu, tylko bez manetki i tylko z systemem PAS. I, cokolwiek ci się na ten temat wydaje- nawet na zestawie 1000w z 160 Nm momentu na stromym podjeździe trzeba sie BARDZO spocić.
Skąd masz wiarygodne dane ile pojazdów z napędem elektrycznym jest nadal w oryginalnej specyfikacji i bez przeróbek. Oczywiście, że trzeba się spocić jak się ciągnie 25kg w górę heheh :)
Jedyna różnica to taka że tam gdzie ty będziesz pchał ja wjadę. A że rower jest do jeżdżenia a nie pchania to dla mnie wybitny plus. Mój E pozwala mi jechać tam gdzie chcę, bez zastanawiania się czy gdy “mnie odetnie” wrócę do domu na czas albo ze po wjechaniu na szczyt x msm ochotę puścić pawia.
Kolejny argument dotyczący ułatwiania sobie życia czyli 100% elektryka w elektryku. Mógłbym sam, ale po co skoro on mnie wciągnie na górę. Po co mam planować wyjazd patrząc realnie na swoje możliwości skoro silnik elektryczny mnie wyratuje.
I ostatnia E rzecz: ból dupy juz dawno przestałby dolegać gdyby te rowery były na rynku 20 lat temu.
Szosowcy mają ból dupy z powodu hamulców tarczowych. Obecnie to standard i już. Nowi nabywcy nawet nie mają nabrzmiałej arterii w tyłku, poprostu kupują, bo znaja te heble z rowerów mtb.
Jedyny ból dupy jaki ja widzę to ten u operatorów pojazdów z napędem elektrycznym, którzy mają po pięć takich maszyn szczebioczą w kółko wszystkim jak jest cudownie a nadal nikt, ale to NIKT, nie traktuje ich jak prawdziwych rowerzystów.
I dzieje się tak dlatego, że rower to pojazd, który jest napędzany wyłącznie siłą mięśni bez udziału jakiegokolwiek silnika elektrycznego/spalinowego. I koniec. Możesz nadal wmawiać sobie, że twój wybór jest sensowny, prawidłowy i słuszny a dla mnie i tak nie jesteś rowerzystą. I koniec. Poza tym nigdy nie napisałem aby zabronić takich pojazdów bo są ludzie, którzy bez nich nie pojadą a mają ochotę zatem niech te pojazdy będą dostępne, tak jak viagra.
Na jakiej podstawie uznajesz że więcej niż 250w I 25kmh to już nie rower? Bo to są sztuczne ustalenia które ktoś urzędowo narzucił. Nie ma żadnego uzasadnienia realnego by to były wartości o czymś świadczące. To zostało wprowadzone odgórnie.
Trudno żeby zostało wprowadzone oddolnie. 250W to jest ponad dwa razy tyle ile jest w stanie wygenerować przeciętny rowerzysta więc wystarczy w zupełności. Z kolei 25 km/h to granica powyżej, której ten sam przeciętny rowerzysta nie jest się w stanie wyratować w kryzysowej sytuacji.
Na koniec: nie zdziwie się gdy za kilka lat pewne kategorie rowerów w ogóle przestaną być oferowane bez E. Np enduro. To może być ciekawe :)
Rower górski jako taki ma się dobrze. Przerabialiśmy wszystkie fale fascynacji od XC, poprzez dual slalom, 4cross, downhill oraz enduro a ostatnio trail. Dla mnie Enduro to był rower, którym dało się podjechać i nie sypał się w czasie zjazdów a cała reszta to marketingowy bełkot, z którego 8 na 10 osób kompletnie nie zdaje sobie sprawy i wierzy w to co im marketingowcy zafundują na stronach rowerowej prasy zależnej.
Sztywność światopoglądu czy umysłu powoduje niezdolnosc dopasowania się do realiów.
Ostatnio byłem w Szkocji. W okolicy Edynburga jest trochę sympatycznych garbów. A na nich sporo ludzi na rowerach. Emtebeków bez wspomagnia prawie nie było. Byłem też na paru trasach,
niezbyt nawet górskich. Moj kolega na swoim norco był jednym z nielicznych na rowerze bez silnika. Pomijasz, niezmiennie, fakt, że jazda LEGALNYM elektrykiem BEZ pedałowania NIE jest możliwa.
Uważam że również nie jesteś prawdziwym góralem: dlaczego ułatwiasz sobie życie jeżdżąc na rowerze zawieszonym, albo choćby z widelcem amortyzowanym? ,
Dlaczego nie używasz napędu 3×7 z kasetą 11-28? Dlaczego stosujesz hamulce tarczowe? Nieraz czytałem opinie że tarczowe są dla ciot, które nie potrafią hamować. Prawdziwy szosowiec niezmiennie wyraża pogardę dla szosy na tarczach. I fakt, są ludzie którzy nadal jeżdżą na v-brake i z powodzeniem łoją naprawdę niezłych wyjadaczy. Patrząc w ten sposób to oni wszyscy są nieprawdziwi.
Na emtb.pl był kiedyś wątek o 29erach. Udzielał się tam zaciekły fanatyk wielkiej kichy i był sam, opluwany, wyzywany, wręcz znienawidzony. Beton umysłowy forum, zdecydowanej większości, nie był gotow przyjąć że koła inne niż 26 zajmą miejsce tychże. Nie przyjął. Ciekawe ilu użytkowników tego forum obecnie jeździ na 26.
Polski rynek nie decyduje o niczym. E są drogie ale jak do tej pory producenci roweru nie robili oferty specjalnej na biedne rynki.
Rower na 26 cytując Ciebie „miał się dobrze” a i tak zniknął. Więc….
Sztywność światopoglądu czy umysłu powoduje niezdolnosc dopasowania się do realiów.
Jedzmy gówno miliony much nie mogą się mylić!
Ostatnio byłem w Szkocji. W okolicy Edynburga jest trochę sympatycznych garbów. A na nich sporo ludzi na rowerach. Emtebeków bez wspomagnia prawie nie było. Byłem też na paru trasach,
niezbyt nawet górskich. Moj kolega na swoim norco był jednym z nielicznych na rowerze bez silnika.
I co w związku z tym?
Pomijasz, niezmiennie, fakt, że jazda LEGALNYM elektrykiem BEZ pedałowania NIE jest możliwa.
A teraz słucham kto i w jaki sposób kontroluje legalność pojazdów wyposażonych w silniki elektryczne. NIKT I NIGDZIE.
Uważam że również nie jesteś prawdziwym góralem: dlaczego ułatwiasz sobie życie jeżdżąc na rowerze zawieszonym, albo choćby z widelcem amortyzowanym? ,
Dlaczego nie używasz napędu 3×7 z kasetą 11-28? Dlaczego stosujesz hamulce tarczowe? Nieraz czytałem opinie że tarczowe są dla ciot, które nie potrafią hamować. Prawdziwy szosowiec niezmiennie wyraża pogardę dla szosy na tarczach. I fakt, są ludzie którzy nadal jeżdżą na v-brake i z powodzeniem łoją naprawdę niezłych wyjadaczy. Patrząc w ten sposób to oni wszyscy są nieprawdziwi.
Jeździłem na pełnych sztywniakach po górach używajać 3×7/8 etc i żyję. Czasami nachodzi mnie na całkowicie sztywny rower bo nic tak techniki nie wyrabia jak jazda bez amortyzacji. Fat Bikea nie liczę bo opony naprawdę dużo dają. Po co miałbym używać szosowej kasety 11-28 do jeżdżenia po górach? Hamulce tarczowe są dużo wydajniejsze i trwałe od obręczowych o czym wie każdy kto choć raz porządnie wytaplał się w błocie i to nie jest żadna fanaberia tylko konieczność. Asfalt powoduje raka więc nie komentuję odpałów jakie miewają szosowcy – jak chcą jeździć na V-kach to niech jeżdżą.
Na emtb.pl był kiedyś wątek o 29erach. Udzielał się tam zaciekły fanatyk wielkiej kichy i był sam, opluwany, wyzywany, wręcz znienawidzony. Beton umysłowy forum, zdecydowanej większości, nie był gotow przyjąć że koła inne niż 26 zajmą miejsce tychże. Nie przyjął. Ciekawe ilu użytkowników tego forum obecnie jeździ na 26.
Co to ma do rzeczy? Przestałem czytać fora bo szkoda życia na ciągle powtarzające się pytania jaki amortyzator, jakie siodło etc. Jak się komuś nudzi to niech się boksuje w temacie wielkości kół i prowadzi bezsensowną dyskusję na 5 tysięcy wpisów.
Polski rynek nie decyduje o niczym. E są drogie ale jak do tej pory producenci roweru nie robili oferty specjalnej na biedne rynki.
Rower na 26 cytując Ciebie “miał się dobrze” a i tak zniknął. Więc….
Nikt nie zrobi żadnej bieda oferty pojazdów z napędem elektrycznym bo będą cisnąć ile się da. Tak jak napisałem wcześniej: jak wiesz gdzie szukać części do 26″ to nadal z powodzeniem można używać tych kół tylko trzeba odrobinę wysiłku w to włożyć.
To co mnie niezmiennie bawi to twoje usilne próby dorobienia filozofii do tego, że pojazd wyposażony w napęd elektryczny to nadal jest rower i tak naprawdę niczym się od prawdziwego roweru nie różni. Doceniam fakt, że konsekwentnie omijasz podstawową kwestię pt: dołożenie silnika elektrycznego, który wpływa na jazdę czyli oddaje energię ze swojej np 630Wh baterii. Zmiany sprzętowe, o których pisałeś były naturalną ewolucją roweru górskiego, który potrzebował ładnych paru lat aby otrząsnąć się z wpływów szosówki, z której się wywodzi. Doszliśmy do etapu, kiedy komponenty przestały się sypać, zawieszenie działa bardzo dobrze a hamulce naprawdę zwalniają. Sprzętowo jesteśmy na bardzo dobrym poziomie i żadnej rewolucji już nie będzie. I właśnie dlatego powstał pojazd z napędem elektrycznym, który jest ucieleśnieniem marzeń wszystkich, którzy nie chcą się męczyć za bardzo w czasie jazdy i chcą być w tych samych miejscach co normalni rowerzyści tylko łatwiej i bez aż takiego zmęczenia.
To właśnie dla nich jest tryb Walk Assist (asystent chodzenia) i będzie tego jeszcze więcej.
Bez względu na to co nadal będziesz próbował mi wmawiać fakt jest taki, że rower nie posiada żadnego silnika czy to elektrycznego czy spalinowego, który wspomaga operatora takiego pojazdu (bo rowerzysta to nie jest) w czasie jazdy jak i chodzenia. Pomijam kwestię ceny, komplikacji oraz obciążenia środowiska „eko” prądem z paliw kopalnych.
Rower nie posiada żadnego silnika i koniec.
Ma to dużo do rzeczy. Wtedy twierdzono że 29 to chu… że to się nigdy nie przyjmie. Jak jest to widać. I wali mnie ta historyczna przepychanka na forach. Dziś jest 27.5 i 29. Nie trzeba czytać forów.
Dlaczego jeździć na tarczach? To sprzeczne z pra poglądem o mtb. I kompletnie odchodzi od korzeni. Dla niektórych tradycjonalistów nie jesteś prawdziwym rowerzystą.
Ano, nikt nie będzie produkowal dla Polaków bieda elektryków. Owszem. I jeśli uzna że ogólnie produkowanie AM czy enduro bez silnika to archeologia to nie będzie ani tanich ani drogich. Tak jak nie ma nowych 26tek. A że „Chiny mają” – tylko ze ludzie NIE kupują rowerów w Chinach. 99% kupuje je w swoim sklepie lub w swoim kraju przez internet. I choćby ci żyłka z wysiłku szukania pękła to znajdziesz tylko sensowne 27.5 i 29.
Ja ci niczego nie wmawiam. Zwracam uwagę na słabe punkty twojego sposobu myślenia. Owszem to czy rowery sa na restrykcjach czy nie nie jest weryfikowane. Ale widzę kto na czym jeździ, z czym przychodzi do mnie na serwis, czym ludzie jeżdżą w klubach rowerowych, ich żony babcie, mężowie i ciotki. I z całą pewnością stwierdzam że 99% rowerów na rynku to elektryki nadal i tylko legalne, bez gazu, z blokadami i turlające się maks 25 kmh na wspomaganiu.
Co ma obserwacja szkocka i jaki wniosek? Że na rowery mtb nieelektryczne wzięcie jest coraz mniejsze. A to oznacza że profil produkcji tez się zmienia albo zmieni się całkowicie.
Wg mnie w segmencie enduro niedługo w ogóle nie będzie rowerów niewspomaganych. I nie dziwi mnie to zupełnie.
Mi to lotto. Jestem elastyczny.
E ma dla mnie jeszcze jeden poważny plus: nareszcie znowu mam jeden rower do absolutnie wszystkiego: od nasiadowki w knajpie, przez trekking szosą 200 km po górską wspinaczkę 2000 m w pionie. Zwycięzca to zjazdówka-endurówka, pierwszy raz złożona bez konieczności ograniczania się w jakikolwiek sposób.
Elektryka wyzwala ciało i umysł.
Moj wpis – odpowiedź wcięło, to jeszcze raz.
Nie rozumiesz kontekstu mojej wypowiedzi.
Przerzutka side swing może być naj, ale nie ma jej możliwości założyć. Coś może być naj na świecie ale CO z tego. Ja wiem dlaczego jej nie można założyć. Ale nie o tym piszę. Piszę o tym że konwersji z 2 na 1 jest masa a odwrotnie jest w okolicy zera,
to co robią i chcą zrobić ludzie . Więc jak można zawnioskować nie ma zbytniego zainteresowania. Obecnie dostępne są tanie kasety, blaty korby pod 1x, więc konwersja jest tania. Do momentu gdy przesiadłem się na middriva miałem 3×9. Bo też mi się 1x nie widział. Ale po pol roku używania 1×11 nie widzę miejsca w ewentualnie nowym rowerze na żadną przednią, mającą się naj.
Co ma to co wspomniałem do rzeczy? Ano dużo. Było wyrazem braku elastyczności myślenia. Jestem pewien że 90 procent tych “wiernych” jeździ obecnie wszystkim innym niż 26.
Można niczego nie czytać, wystarczy popatrzeć na realia.
Świadomy szuka i znajduje na ali… Ale 99% ludzi nadal kupuje rowery we własnym kraju i w krajowych sklepach. I, co najważniejsze, wisi im jaki rozmiar koła ma ten rower. 13 lat grzebię przy cudzych rowerach i na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje gdy ktoś czuł się niedopasowany do kol 27.5 czy 29. A nie zakładam że ludzie tego nie mówią ze strachu.
Ja ci niczego nie wmawiam. Zwracam uwagę na słabe punkty twojego sposobu myślenia. Niczego nie dorabiam. Rower E jest nadal rowerem, bez względu na to czy to akceputjesz, przyjmujesz do wiadomości albo jaką masz definicję. Kulawą, bo bez swoich mięśni NADAL nigdzie nie pojedziesz bo silnik się nie włączy. A wszelakie mutacje z manetką czy reaktorem 10 kw pomijam, mówię o tym co jest oficjalnie i legalnie zatwierdzone. Co ludzie z tym robią to mi lotto bo nie mam na to wpływu jak ktoś czegoś użyje.
Oprócz sztycy myk myk elektryki to najlepsza rzecz jaka przytafiła się rowerom.
I jeszcze jedno, dla mnie najważniejsze: kiedyś miałem tylko górala którego konfigurację musiałem do czegoś nagiąć. Sensownie było mieć ze dwa, trzy różne do różnych zastosowań. A teraz juz nie muszę mieć 3, nawet 2, nie muszę się zastanawiać czy na oponie 2.8 dojadę gdzieś bez zawału czy skok zawieszenia 200 mm na podjeździe mnie zabije i jak skonfigurować napęd żebym mógł wjechać i zjechać 30% wzniesienia. Kompletnie nie muszę się tym frasować. Zwycięzcą, rowerem jedynym i do wszystkiego jest zjazdówka. Idealna żeby wypaść na piwo, dojechać do pracy, szurnąć 150 km po asfalcie i zrobić 3000 m podjazdu. Najwyższej HR jakie miałem na analogu , kiedyś gdy jeździłem bardziej sportowo to było 188, obecnie na E to 186. To zapewne z wrażenia, bynajmniej nie z powodu zaangażowania mojego układu krążenia.
Po raz ostatni proszę żebyś przestał duplikować swoje komentarze bo nie będę ich edytował. Komentarze na stronie są moderowane czyli NIE pojawiają się od razu (ochrona przed spamem).
Jestem ciekaw skąd masz wiarygodne dane dotyczące sprzedaży rowerów (których nie ma) vs pojazdy z silnikiem elektrycznym jak to według ciebie procentowo wygląda zwłaszcza biorąc pod uwagę cenę tych drugich.
Ludzie z natury są leniwi i dlatego rzucili się na pojazdy z silnikami elektrycznymi bo jest łatwo, lekko i w końcu są w stanie dojechać tam gdzie nigdy nie daliby rady bez regularnego i uczciwego jeżdżenia na prawdziwym rowerze. To jest JEDYNY powód, dla którego pojazdy z silnikiem elektrycznym są popularne bo pozwalają na większy zasięg bez żadnych dodatkowych wyrzeczeń. I nic poza tym. A ponieważ są niedorzecznie drogie to od razu powstały zawody dla tychże pojazdów oraz wylało się morze marketingowego bełkotu żeby utwierdzić klientów w przekonaniu, że to jest „rower” Ktokolwiek średnio rozgarnięty bez problemu widzi takie rzeczy i śmieje się z nich tak samo jak śmiał się z ery „enduro specific” gdzie wszystko było dedykowane do enduro nawet kapsel od sterów.
Pojazd z silnikiem elektrycznym w formie zjazdowej żeby szurnąć po asfalcie 150 km – nawdychałeś się oparów z baterii?
Tak jak napisałem wcześniej: można dalej żyć z kołami 26″ tylko trzeba się zagłębić w temat i poczekać chwilę dłużej na dostawę. Przednia przerzutka nie umarła tylko marketingowcy ją skasowali ze specyfikacji ramy, ale i to można obejść stosując bezpośredni montaż. Przecięty człowiek w ogóle nie wie o co chodzi, osoba w temacie dokładnie wie o co chodzi.
Moja strona jest dla entuzjastów oraz koneserów czystego MTB a wielbiciele pojazdów z napędem elektrycznym nie kwalifikują się do żadnej z w/w grup. Endurorider.pl to nie jest strona dla masowego klienta sklepu rowerowego, który o rowerze wie tyle że ma dwa kółka a patykiem się skręca.
Rower – pojazd mechaniczny BEZ jakiegokolwiek silnika.
Pojazd mechaniczny z jakimkolwiek silnikiem – NIE ROWER. Pisz sobie co chcesz, peroruj, powołuj się na swoje ekstatyczne doświadczenia a tego prostego faktu i tak nie zmienisz.
Skąd mam dane? Od 13 lat pracuję „w branży” . Mam dostęp do tego co sprzedaliśmy, za ile, komu.
Tak, zasięg mojego E na moim pakiecie 34Ah to na płaskim asfalcie 170 km przy prędkości 35 kmh. Bo to nie jest fabryczny E. Waga 34 kilo, skok 200, opony 2.8. Blat 48. Na dwóch pakietach (mam możliwość transportu ze sobą) to 300 km.
Obecnie pracuję w mieście 60 tysięcy a kojarzę i jestem kojarzony przez masę lokalnych rowerujacych.
Rower, pojazd napędzany siłą ludzkich mięśni. I legalny E jest nimi napędzany. Nie jest nimi wyłącznie napędzany. Ale bez napędzania nogami nigdzie legalnym nie pojedziesz. Moj, mimo że ma 750w tez jest napędzany mięśniami, bo mimo manetki i 5 trybów korzystam z 3 i nadal muszę cisnąć żeby podjechać to co chcę podjechać. Tylko zrobię to od początku do końca i trochę szybciej, nie walcząc o utrzymanie równowagi.
Warto rozróżniać definicje czegoś od własnego indywidualnego dopasowanego do swojego widzimisię definiowania czegoś. To proste zadanie z logiki: jeśli coś wymaga użycia nóg do poruszania się to znaczy że jest napędzane ludzkimi mięśniami, wspomaganymi silnikiem. Rower E to rower ze WSPOMAGANIEM elektrycznym a nie z napedem elektrycznym.
Ja też mam dane z branży i bardzo łatwo mówić o dużej sprzedaży pojazdów z silnikiem elektrycznym skoro prawdziwych rowerów jest tak mało, że nie ma czego postawić w sklepie na ekspozycji. W tej chwili produkcja pojazdów z silnikiem elektrycznym jest ustawiona priorytetowo, nachalnie promowana na każdym kroku i stąd wynikają „sukcesy” w sprzedaży.
Tak, zasięg mojego E na moim pakiecie 34Ah to na płaskim asfalcie 170 km przy prędkości 35 kmh. Bo to nie jest fabryczny E. Waga 34 kilo, skok 200, opony 2.8. Blat 48. Na dwóch pakietach (mam możliwość transportu ze sobą) to 300 km.
Opis tego pojazdu brzmi jak fantazja 4 latka. 34 kg i 200mm skoku oraz opony 2.8 – jestem zajebiście ciekaw jak byś na tym jeździł bez silnika elektrycznego z blatem 48. Dla mnie to jest patologiczna specyfikacja, która jest kompletnie bez sensu. 200mm skoku na co dzień ROTFL!
Obecnie pracuję w mieście 60 tysięcy a kojarzę i jestem kojarzony przez masę lokalnych rowerujacych. Rower, pojazd napędzany siłą ludzkich mięśni. I legalny E jest nimi napędzany. Nie jest nimi wyłącznie napędzany. Ale bez napędzania nogami nigdzie legalnym nie pojedziesz. Moj, mimo że ma 750w tez jest napędzany mięśniami, bo mimo manetki i 5 trybów korzystam z 3 i nadal muszę cisnąć żeby podjechać to co chcę podjechać. Tylko zrobię to od początku do końca i trochę szybciej, nie walcząc o utrzymanie równowagi.
Masz problemy z błędnikiem, że potrzebujesz elektryki do utrzymania równowagi?
Warto rozróżniać definicje czegoś od własnego indywidualnego dopasowanego do swojego widzimisię definiowania czegoś. To proste zadanie z logiki: jeśli coś wymaga użycia nóg do poruszania się to znaczy że jest napędzane ludzkimi mięśniami, wspomaganymi silnikiem. Rower E to rower ze WSPOMAGANIEM elektrycznym a nie z napedem elektrycznym
Naprawdę jestem zauroczony jak bardzo cie uwiera, że pojazd z napędem elektrycznym nie jest rowerem. Twoje widzimisie polega na tym, że nie cały czas nie przyjmujesz do wiadomości, że te pojazdy mają napęd elektryczny, który dla niepoznaki włącza się w chwili kiedy zaczynają się obracać pedały czyli nigdy nie napędzasz tego pojazdu samą siłą mięśni bo zawsze elektryka działa w tle. Pogódź się z tym.
Jak czytam co piszesz mam jednoznaczne wrażenie: jeszcze bardzo bardzo u ciebie kulawo z doświadczeniem. Gadasz jak dziecko: na świecie jest tylko to co widziały twoje oczy a jak nie widziały to znaczy że to nie istnieje? To się ignorancja nazywa.
Może powinieneś podać że rowerem jest to co uwzględnia twoja definicja. W historii ludzkości byli tacy którzy mieli również swoje definicje, np kogo określa się jako ludzi. I choć świat miał odmienne wyobrażenie na ten temat wspomnianych bohaterów historii absolutnie to nie przekonywało. W takim przypadku faktycznie rower E którego silnik jest wspomaganiem pedałującego i które to wspomaganie nie działa gdy użytkownik roweru nie pedałuje- nie jest rowerem. Trochę jak powiedzieć 200 lat temu że murzyn nie jest człowiekiem bo do „pełni” brakuje mu bieli. Nauka poszła do przodu, na wszelkie możliwe sposoby potwierdzono że kolor skóry nie zmienia wartości człowieka, mimo tego jest sporo ludzi którzy nadal tego nie uznają. Także przymijmy: bez względu na realia na tej stronie autor publikowanych tu artykułów ma definicję wg uznania. Ja upierając się przy czymś do poziomu absurdu zastanawiałbym się jaki wizerunek siebie tworzę, jaką wiarygodność buduję. Ale każdemu wg uznania.
Niezmiennie mnie rozśmieszasz do granicy bólu. Rower w istocie swojego istnienia był napędzany czysto mechanicznie czyli wyłącznie mięśniami bez żadnych wspomagaczy czy to elektrycznych czy spalinowych. Dołożenie silnika w jakiejkolwiek postaci sprawia, że to przestaje być rower. To, że on jest aktywowany ruchem korby jest spowodowane wyłącznie sprawieniem wrażenia, że się jeździ na rowerze oraz ominięciem legislacji czyli brakiem konieczności uzyskania homologacji na pojazd z manetką etc. Shimano ma już wersję z asystentem pchania pod górę co mnie po prostu rozwaliło choć z drugiej strony jak się ma 34 kg (!!!!) do wtargania to rzeczywiście jest problem.
W przeciwieństwie do samochodu, silnik elektryczny nie jest wynikiem ewolucji. W pojazdach udających rowery jest to od początku zaplanowane i zaprojektowane urządzenie, które ma sprawiać że się lekko, łatwo i daleko jeździ nadal będąc przekonanym, że to jest „rower”.
Jestem, ponownie, zauroczony tym, że ktoś kto ma pojazd z napędem elektrycznym o blacie 42z, skoku 200 mm i dwóch bateriach do dalekiej jazdy po asfalcie pisze mi o tworzeniu swojego wizerunku ROTFL. Nic się nie bój o ten mój wizerunek bo od 2007 roku każdy może prześledzić wszystkie treści na stronie. Jestem skłonny napisać, że nawet doceniam twoje nieudolne próby dorabiania ideologii do pojazdów z napędem elektrycznym próbując łączyć to z rasistowską historią ludzkości.
I na koniec: każda osoba ma swoją definicję wszystkiego a w przypadku roweru ona jest bajecznie prosta: BRAK jakiegokolwiek silnika bez względu na sposób aktywacji wspomagania operatora. Obecność jakiegokolwiek silnika powoduje, że to jest pojazd z napędem elektrycznym/spalinowym i koniec. Pogódź się z tym.
To jest moja definicja a nie wyciąg z marketingowego bełkotu ani z regulacji EU, które mają nie przeszkadzać w sprzedaży.
Komentarz zostal zdublowany ponieważ po jego zamieszczeniu zniknął. Wcześniejsze były widoczne dla mnie jako „do zatwierdzenia” , dopiero potem zmienia sie ich status. Jakikolwiek temat jest zabawny, przynajmniej dla mnie, to dublowanie wpisów nie jest zamierzeniem dla robienia bałaganu, bo, tak czy inaczej, pisanie dłuższego tekstu ma telefonie jest dość pracochłonne i zdecydowanie warte uniknięcia :)
Rower elektryczny to 250W i do 25km/h wspomaganie które jest generowane przez obrót korbą, więc przestańmy nazywać rowerem elektrycznym to co ma więcej wat, wspomaganie z manetki i powyżej 25km/h plus wszelkie przeróbki bo to już jest motorower.
Z tego co piszesz nie jeździłeś rowerem elektrycznym po górach. Tak samo morze potu i wysiłku zostawiasz na trasie jak w analogu bo inaczej nie pojedziesz, przy mniejszym nachyleniu zasuwasz bez wspomagania taszcząc ten ciężki 22kg rower bo inaczej szybko padnie ci bateria. To że podjechałeś ściankę to nie oznacza że u góry nie dyszysz i z trudem łapiesz powietrze. Nie zrywasz nawierzchni nie bardziej niż analogiem bo ci czujniki i sprzęgło wspomagania na to nie pozwolą.
Twój opis jazdy pojazdem z napędem elektrycznym w pełni utwierdza mnie w przekonaniu, że wolę prawdziwy rower bez silnika elektrycznego sprzęgła i czujników. 22 kg „eko” baterii i elektroniki oraz taszczenie pod górę chociaż to nie jest zjazdówka… no po prostu miodzio!
Witam. Fajna stronka. Dużo pomagasz takim żółtodziobem jak ja… Nie obrażaj się na elektryki. Po prostu poszerzają spektrum ludzi kręcących korbą i dają też duże możliwości w jeździe terenowej. Wydaje mi się,że nikt nie próbuje nimi zastąpić roweru. To rower ze wspomaganiem i tak jest nazywany. Bardziej martwi mnie to,że plusy o których teraz piszę za 10 lat będą przekleństwem dla tradycyjnych rowerzystów i przyrody.
Miło mi, że treści na stronie Ci pomagają ;)
Opony plusowe bez silnika elektrycznego nie zrobią nic złego przyrodzie. Tak ja pisałem, pojazdy z napędem elektrycznym dla osób, które naprawdę potrzebują wspomagania np. ze względu na problemu z narządem ruchu są ok, ale dla całej reszty nie. To podkręcanie silnika oraz dostęp mocy „z manetki” będzie niszczył szlaki, a nie opony w rozmiarze plus pod rowerzystą bez elektryki.
W tej chwili trwa tak nachalna propaganda na pojazdy z napędem elektrycznym jak nigdy wcześniej i za chwilę one będą atakować nawet po podniesieniu deski od kibla.
Tak przrgladam starsze wpisy i widze, ze pisales tez o przerzutkach przednich side swing.
Jakies przemyslenia i nowe doswiadczenia?
Ja z racji skladania rowerka na ramie, gdzie front pull byl jedyna opcja przez wewnetrzne.prowadzenie pancerza, juz takie doswiadczenia mam.
W skrocie powiem unikac jak ognia. Znikoma regulacja na tyle, ze przerzutka 9s nie gra z korba 9s, bo nie wychyla sie wystarczajaco. Ja z musu uzywam FD MT400 (jakies deore) i w porownaniu do sram gx slabo zmienia biegi. W dodatku musialem ja zmodyfikowac dremelem.zeby w ogole zmieniala. Wozek ciut za krotki i lancuch po nim.szura bardzo czesto – shimano dalo jakas gumke tam.jak w starym tylnym xt RD-m750. Jedyny atut, to ze ma wiekszy przeswit w okolicy opony.
U mnie Side Swing działa bardzo dobrze i według mnie to najlepsza wersja przedniej przerzutki jaką do tej pory wypuściło Shimano.
Jeżeli miałeś takie problemy to zacząłbym od weryfikacji linii łańcucha bo mam wrażenie, że Twoje problemy mogą być w tym miejscu. Nie wiem, o której ramie piszesz ale istnieje ryzyko że wina leży po jej stronie tzn jest zrobiona niezgodnie z wytycznymi producenta napędów.
Druga kwestia jest taka, że dla wielu posiadaczy ram pokroju fartmoora SS było jedyną opcją na to aby przerzutka nie tarła o oponę więc większy prześwit tego rozwiązania ratował im skórę :)
Cos moze byc na rzeczy, ze rama slabo trzyma te standardy, ale jak wsadzilem zestaw 10s (korba i przerzutka) to problemu nie bylo. Nie bylo go takrze na 9s kiedy zamontowalem przerzutka sram, ale dluzszy wozek i koniecznosc dodatkowej obejmy aby zmienic ciag w ramie na dolny odwiodly mnie od pozostawienia go. W kazdym rowerze, do ktorego mialem dostep szerokosc mufy suportowej byla inna (Patriot AM, Giant trance 27.5, i Author Versus ktorego skladalem), wiec sprawe rozwiazalem dremelem. Za nic nie moglem zrozumiec czy problemem jest mufa czy mocowanie Direct high i jak naprawde powinno to wygladac. Generalnie mase problemow napotkalem przy tym projekcie, nawet lancuch okazal sie problemem (do Twojej wiadomosci Connex 9SX to tak naprawde 10SX z szerszymi pinami!!).
Wracajac do przerzutki to sadze, ze w grupach 10s i wyzej jest lepiej niz 9s. Mialem juz jednak troche starych gratow X.0, a i tragiczna trwalosc 10s pchnely mnie w 9s.
Jako, że producentów napędów jest de facto dwóch czyli Shimano i Sram to ramy powinny być projektowane mając to na uwadze, ale jak to jest naprawdę to wszyscy wiemy… Najważniejsze, że udało Ci się rozwiązać problem ;)
Też mam kilka zastrzeżeń do producentów, chociażby wciskanie stricte szosowych napędów do rowerów gravelowych i brak sensownej alternatywy z naprawdę lekkimi przełożeniami dla lubiących wyższą kadencję.
Nie mogę się natomiast zgodzić z dwiema kwestiami, które poruszyłeś.
Napęd 1x – nie wracam już do 2/3x, nie ma mowy. Szybsze zużywanie się napędu? Bez przesady, w gravelu kaseta przejechała mi już 12.000 km i nadal jest w dobrym stanie. Za to odpadło mi zastanawianie się – łańcuch będzie ocierać o przerzutkę czy nie będzie, teraz zrzucić z przodu czy z tyłu, krzyżuje się za bardzo czy nie. Może to lenistwo, może wygoda, a może potrzeba świętego spokoju – teraz jadę i macham sobie jedną manetką, mogąc skupić się na innych rzeczach :)
Oczywiście napędy 1x nie są dla każdego, zwłaszcza jeżeli ktoś lubi z górki dokręcać przy 50 km/h i potrzebuje też sensownie lekkich przełożeń, to wtedy od 2x nie ucieknie.
Druga sprawa, nie przepadam za takimi populizmami „rowery elektryczne w cenie samochodów!”. Give me a break. Elektryka z gwarancją w dużej sieci sportowej kupisz już za 3000 zł, niczego nie urwie, ale do przemieszczania się po mieście wystarczy. Za 8500 (a na wyprzedaży rocznika za 7000) kupisz podstawowy, ale nie taki najgorszy (może amortyzator bym tylko w nim wymienił) rower elektryczny od polskiego producenta.
Jasne, są i elektryki za 30 tysięcy (chyba tyle kosztuje najtańszy, nowy samochód w Polsce), ale są i górale czy szosy (bez silnika) za 50 koła. Ale te ceny nie są dla nas, tylko dla Niemca czy Włocha. W Burundi (z całym szacunkiem dla tego ubogiego kraju) też mogą narzekać, że rower za 2000 zł (w przeliczeniu) to jakaś paranoja.
Nie ma się co spinać, od tego jest marketing, żeby nam coś sprzedać. Producenci przecież z tego żyją. I każdego to dotyka, nawet tych, którzy mówią, że nie oglądają reklam i że na nich to nie działa. Akurat :) A to co każdy robi ze swoimi pieniędzmi, to już jest jego sprawa.
Łukasz, wiesz o tym tak samo dobrze jak ja, że jeżeli łańcuch ociera o przerzutkę to coś jest źle i zazwyczaj jest to błąd operatora albo spieprzona rama :) Jeżeli przestrzegasz elementarnych zasad używania napędu 2x a rama jest dobrze zaprojektowana (co wcale nie jest tak oczywiste jak mogłoby się wydawać) to nic nie ociera i jest ok.
Nie, nie dam Ci przerwy albowiem po raz kolejny przypominam, że odnoszę się do pojazdów z napędem elektrycznym które udają rower górski a takie coś za 3 tys to nawet nie jest zabawka. Za 7000 tys lepiej i to już jest cena sprawnego samochodu, który w tym wypadku naprawdę nadaje się do przemieszczania bez szału, ale i bez większych problemów. Normalny rower za 7tys jest już na przynajmniej naprawdę dobrym poziomie i można dać czadu bez obawy o utratę życia i zdrowia.
I tutaj też nie mogę się z Tobą zgodzić ponieważ nie uważam, żeby marketing był od tego żeby nam coś sprzedać. Oni wciskają nam to im każą sprzedać bez względu na to czy te rozwiązania mają sens i są naprawdę fajne czy nie. Właśnie za to nie cierpię marketingowego bełkotu a już w szczególności takiego w formie pseudo testów. Do tej pory jestem zauroczony deklaracją iż zawieszenie jednozawiasowe nie buja oraz nie czuć wpływu hamowania na jego pracę a od 2017 roku już trochę minęło.
Nie mówię ludziom co mają robić ze swoimi pieniędzmi, ale zwracam im uwagę na to, że podejmują decyzję na podstawie opłaconych recenzji, które najczęściej nie są niczym innym niż artykułem sponsorowanym, który tylko udaje rzetelne źródło informacji. Dobre produkty bronią się same.
Odnośnie ocierania, to zwłaszcza w szosowym napędzie wuj mnie strzelał z trymowaniem przedniej przerzutki. Tak jak pisałem, podczas jazdy chcę się skupić na jeździe, a nie pilnowaniu biegów. Drobiazg, ale dla mnie akurat przejście na 1x to był strzał w 10. Dla mnie :)
„Dobre produkty bronią się same.”
Tak, ale nie do końca. Z jednej strony słabych produktów nie da się sprzedawać zbyt długo. Zobacz co się stało chociażby z klamkomanetkami Dual Control od Shimano, zanim zdążyły się na dobre przyjąć, zaraz zniknęły. Tak samo dron od GoPro i inne takie.
Ale z drugiej strony, w zalewie produktów i producentów, trzeba się jakoś pokazać. Czemu Coca-Cola (głupi przykład, ale to akurat jedna z najbardziej znanych marek na świecie) się reklamuje? Czemu Mercedes czy Porsche się reklamują? Czemu Google się reklamuje (tak, tak, oni też)? Na to pytanie każdy musi sobie już odpowiedzieć sam :)
Ocieranie, którekolwiek, zawsze jest mega wkurzające i nie co do tego żadnych wątpliwości choć tak jak pisałem wcześniej: w dobrze zaprojektowanej ramie problem nie powinien występować a przy zastosowaniu Side Swing w ogóle nie powinno go być.
Jedyną osobą, która otwarcie lubiła DC była… Maja Włoszczowska :D Cała reszta świata nie mogła wyjść z podziwu, że oni to naprawdę puścili na rynek :) WSZYSTKIM zdarzają się mega wtopy, ale niektórym znacznie częściej :>
Wszystkie korporacje się reklamują bez względu na branżę, w której często gęsto są monopolistami, więc de facto robią co chcą i stąd mieliśmy bardzo duże kary od EU dla googla i nie tylko. To jest bardzo ciekawy temat i jego analiza pokazuje która amerykańska marka jest najbardziej rozepchana na polskim rynku a która marka azjatycka ją cały czas goni :)
To czego życzyłbym sobie to to żeby ludzie zaczęli czytać dokładnie i ze zrozumieniem publikacje rowerowe to zaczną rozumieć jak ogromny procent tego co widzą to artykuły sponsorowane a nie żadne testy.
Chyba za dlugo kipialy w Tobie zlosci, bo o ile rozumiem zirytowanie, to jedziesz tak po producentach, jakby co najmniej Cie gwalcili :-). Wezmy taki kwiatek:
„Dlaczego ich tak nie cierpię? Po pierwsze: ceny są po prostu niedorzeczne! ”
A ceny jachtow, Lexusow i innych iPadow to jakie sa? Ceny sa takie jakie zaproponowal producent, „niedorzeczne” tlumaczy sie na „nie stac mnie”. Na szczescie jest wolnosc wyboru (na ktora sie zreszta powolujesz) i mozna nie kupowac, mozna samemu produkowac (skoro sa „niedorzeczne” to musi istniec spora marza), mozna poczekac az spadna, itd.
To samo nawiazanie do polityki z gory — czym innym jest jasny uklad, „tutaj jest towar mozna kupic, mozna nie kupic”, nikt Ci kasy z portfela nie wyrywa. Co innego gdyby producent zmuszal Cie do kupna karbonowej ramy, a to co bys dostal to rama z kradzionego Urala. Ogromna roznica i te druga opcje prezentuje pani ze zdjecia.
A co do juz technikalii:
„Kolejnym mitem jest to, że boost miał zapewnić mocniejsze koło przez szerszy rozstaw kołnierzy piasty”
Zapewnia, wynika to po prostu z geometrii. Inna rzecza jest NA ILE poprawiona jest sztywnosc, POMIMO wiekszej masy. W rowerze, ktory napedzamy wlasnymi miesniami takie detale maja znaczenie.
Zeby nie bylo, tez sie na producentow irytuje, ale w zupelnie innych miejscach — niekompatybilnosc przerzutek (tego samego producent) wg mnie wola o pomste do nieba, drugi punkt na liscie to obwody czesci chwytnych kierownic oraz siodelka rowerowe. Te dwie ostatnie rzeczy maja wspolny mianownik — jeden rozmiar ma uszczesliwic wszystkich. Dobrze, ze buty rowerowe maja jednak rozmiarowke :-).
Macias, towar jest wart tyle ile uda się wmówić potencjalnym kupcom prawda. Dla mnie pojazd elektryczny w cenie samochodu jest niedorzeczny tym bardziej, że mówię o masówce a nie o niczym autentycznie wyspecjalizowanym jak np rozwiązania dedykowane osobom niepełnosprawnym etc. Marże są i to naprawdę dobre na każdym etapie od fabryki po sklep. Wszystko jest dla ludzi, ale w granicach przyzwoitości której tutaj całkowicie zabrakło. I nie zapominajmy o tym, że taki pojazd waży ze 25kg i ze zdjętym kagańcem to naprawdę jest potencjalne zagrożenie przy 50km/h.
Nie wiem czy masz świadomość iż kilka late temu spotkali się w jednym miejscu, zupełnym przypadkiem, przedstawiciele największych graczy na rynku w PL i sobie porozmawiali o różnych kwestiach tak aby się niepotrzebnie nie podgryzać przy sprzedaży. Do dzisiaj wysyłają sobie kartki na święta ;)
Macias, jeżeli naprawdę jesteś w stanie wyłapać różnice w sztywności tylnego koła dzięki temu, że kołnierze są rozstawione szerzej o kilka milimetrów to jestem pod wrażeniem i naprawdę Ci zazdroszczę bo ja tak nie potrafię ;( Moje najmocniejsze koło, które mam do tej pory jest na Novateco z osią 135mm i po latach napierdzielania nadal ma się świetnie co według aktualnego marketingowego bełkotu nie ma prawa się zdarzyć.
Prawdę mówiąc nie przypominam sobie ostatnio jakiegoś problemu w zakresie kompatybilności napędu w obrębie jednego producenta więc tutaj nie mogę Ci wspomóc dobrym słowem :) Jeżeli zaś chodzi o chwyty czy siodła to zgadzam się, że nie jest łatwo utrafić coś co Ci pasuje ale w końcu się uda. Fajnie by było gdyby siodła miały rozmiarówkę, ale bardzo wątpię aby to się udało w MTB.
Co do kompatybilnosci to zgaduje, ze max z przodu u Ciebie to 2 blaty, to jest latwiej i nie mieszasz typow. Ja jezdze z 3 blatami i mieszam klamki szosowe z przerzutkami gorskimi :-) Tak czy inaczej sam producent chyba nawet sie wstydzi, ze ciagle cos zmienia, bo nie podaje oficjalnie ktore przerzutki wymagaja jakich ciagow linek, a wylacznie to, ze grupa X wymaga X. Jak dla mnie to mega slabe zachowanie, specyfikacja powinna byc podana na tacy, a nie jakas typu „wicie-rozumicie”.
Masz rację w kwestii różnego uciągu link u tego samego producenta, ale nie licz że Ci powiedzą co i jak jest naprawdę ;( Jak mieszasz 3x to rzeczywiście masz wesoło :) Przy 2x jest dużo łatwiej. Jestem ciekaw jak długo jeszcze 3x będzie w ogóle dostępne…
Nie wiem jaki macie problem z rozmiarówką siodeł w MTB. Są siodła o szerokości 135mm, 142mm, 150mm, 155mm, 160mm… i tak dalej. Zarówno typowo sportowe, jak i takie trochę wygodniejsze. Z pomiaru wyszedł mi rozstaw kości kulszowych 130mm, więc wstawiłem siodło 155mm.
Myślę, że kwestia samej rozmiarówki jako szerokości to nie jest aż taki zgryz jak twardość i profil samego siodła. Nie jest łatwo trafić od razu w coś co pasuje, ale da się coś w końcu upolować.
Fakt Boost jest kolejnym standardem, może nie był jakąś rewolucją. Ale na pewno jest bardziej sensowny niż 142mm.
Co do kół 26 to myślę, że nie znikną, ale na pewno wybór jest mniejszy niż kiedyś. Na przykład część opon nie jest już oferowana pod koło 26, a nowe które się pojawiają są tylko 27,5 albo 29.
27,5 są całkiem spoko, powinny się utrzymać na rynku. Czy 29 są lepsze? Może i są, ale na pewno nie zawsze.
Na plusach nie jeździłem, więc ciężko coś powiedzieć. Używałem Maxxisa Rekona 27,5 x 2,6 i było całkiem spoko.
Jeżeli chodzi o pomieszane koła, to czasami mam wrażenie, że to taka proteza. Producenci robią tak bo chcą wejść w segment 29 ale nie mają gotowej ramy.
Co do przedniej przerzutki to często producenci skazują nas na napęd 1x nie dając możliwości montowania przerzutki. Do tej pory zawsze miałem napęd 2×9. W tym roku przetestuję 1×12 od Shimano, jestem ciekawy jak się sprawdzi.
Też jestem fanem 4 tłoczków, chociaż pewnie nie każdy i nie zawsze ich potrzebuje.
Jak zmieniałem kierownicę to nawet nie patrzyłem na 35mm, jakoś to do mnie nie przemawia.
Od dłuższego czasu używam 180mm icetech. Jak na razie nie miałem problemów z rozwarstwianiem się tarcz. Może taki problem pojawi się kiedy zejdziemy poniżej grubości tarczy jaką dopuszcza producent.
Rowery elektryczne to długi temat. I od razu trzeba określić o czym mówimy. Czy o konstrukcji gdzie do jazdy wystarczy odkręcić manetkę i cisnąć ile się da bez jednego obrotu korbą, czy o konstrukcjach gdzie silnik działa tylko kiedy rowerzysta pedałuje?
Myślę, że z czasem liczba użytkowników rowerów elektrycznych (takich czy innych) będzie stale się zwiększać.
Na razie nie miałem okazji jak się czymś takim jeździ ale z chęcią bym spróbował. W najbliższej przyszłości nie planuje takiego zakupu, ale za 5-10 lat kto wie.
Wiesz Konrad, piasta 142mm to po prostu 135mm do ramy z szerokimi hakami więc dołożenie po 3mm na stronę to jest po prostu zawracanie dupy jak dla mnie ;) 157mm to zdecydowanie przyszłość według mnie.
27,5″ są i będę więc póki co jeszcze się nie martwię.
Przednia przerzutka jest w odwrocie dlatego, że coraz mniej ram ją akceptuje a według mnie szkoda. Myślę, że w pewnym momencie i tak wszyscy skończymy na ramach robionych na zamówienie i wtedy każdy będzie miał dokładnie to na co będzie miał ochotę ;)
Nie mam żadnych złudzeń, że pojazdy z napędem elektrycznym będą coraz bardziej popularne i to dokładnie w taki sam sposób jak tzw. hulajnogi elektryczne, które stały się tak uciążliwe że w końcu trzeba było interweniować na poziomie ustawodawcy żeby zapanował elementarny porządek. Bez względu na to czy jest manetka do silnika czy nie nadal mówię zdecydowane NIE, ale jednocześnie zastrzegam iż stosuję do ludzi sprawnych i zdrowych. Elektryczne wspomaganie np w hand bikeu to temat na inną rozmowę.
A co poleciłbyś nowicjuszowi w świecie MTB? Na przykład mieszkającemu w Warszawie czterdziestolatkowi :) Ciągnie mnie w Beskidy o których tak pięknie piszesz, jednak na codzień pozostaje zieleń wokół miasta stołecznego. Lubię to co piszesz, jak widzisz i w ogóle cieszę się, że się Tobie chce – bo baaardzo inspirujesz. Dłubanie przy rowerach mi nie straszne. Stare maszyny są dla mnie jak najbardziej OK. Tylko wszędzie marketingowcy piszą o NOWEJ geometrii rowerów górskich. Piszą o tym w taki sposób, że pod skórą czuję, że na starych rowerach MTB w ogóle nie da się jeździć. Mam 188cm wzrostu, 66kg wagi, to co czuję na tę chwilę to trailowy rower HT, koła 27,5, dwa blaty z przodu, no i szerokość opon… Czy 2.8 to już przesada?
Zajrzyj do https://www.endurorider.pl/enduropedia/ i poczytaj o wysięgu (reach) Potem pochodź po sklepach i znajdź rower na którym się dobrze czujesz i napisz do mnie to na tej podstawie postaramy się coś wybrać sensownego. Bez względu na wszystko na pewno nie polecę Ci nic z firmy, która sprzedała mi najgorszą sztywną ramę jaką kiedykolwiek miałem – reszta jak najbardziej.
Dla mnie (i dla Ciebie też) współczesna geometria jest ważna z jednego względu: ramy w końcu są odpowiednio długie więc jest miejsce dla wysokich. Nowe kąty rury podsiodłowej (stromy) oraz główki ramy (płaski) mają swoje zalety, ale prawda jest taka że jeżeli się zmieścisz na jakimś rowerze to z czasem nauczysz się na nim jeździć bez względu na to jakie są wartości tych kątów.
Na tym etapie skup się na tym żeby znaleźć rower, na którym się dobrze czujesz i byłoby naprawdę dobrze gdyby był od producenta, który udostępnia geometrię na swojej stronie. Opona 2,5″ spokojnie wystarczy, ale czym więcej miejsca na gumową lochę tym lepiej :)
Jak to zwalczymy to wypad w Beskidy będzie tylko kwestią organizacyjną :)
Nie bylo mi dane sprobowac przyczepnosci opon 2.5 na 26 cali (minionow DH nie licze) bo z tego co wiem, to ne.ma zadnych nie-hardkorowych opon w tym rozmiarze. Lubie 26 za zwinnosc, ale jednak siedzi mi sie troche nad rowerem m.in. przez krotkie glowki ramy rowerow 26 itp. (Wyjatek to G. Trance 2010 XL). W plusach wszystkie problemy wydaja sie nie istniec.
Jesli chodzi o graty, to chyba jedynie z czym trzeba sie liczyc to problem przedniego amora. RST Rogue daje rade, w ostatecznosci trzeba bedzie kupic Yari albo Lyrika liczac ze beda tak trwale jak reba. Piast 148 i 110 bedzie tylko wiecej. Troche jest bieda z korbami 2×9 2×10 ale da sie kupic a to sie nie psuje :).
Myslalem o jakims facie, ale ciezko o cos XL na.oponach 4.8 w dobrej cenie. Mysle o 3.25 do plusa ale zobacze czy wejdzie jak zloze HT
Kiedyś były 3.0 26″, ale albo hardkory albo typowe asfalty więc to się de facto nie liczy ;)
Wiedząc, że jesteś w niszy naucz się samodzielnie serwisować amortyzator bez względu na to co kupisz i skróć konkretnie interwały serwisowe a widelec na pewno odwdzięczy się znacznie dłuższym okresem przydatności do spożycia. Z uwagi na Twój wzrost myślę, że docelowo skończysz na ramie robionej na zamówienie i wtedy dopiero będziesz miał naprawdę spokój bez względu na to czy to będzie plus czy fat.
Korbami się nie przejmuj bo zawsze się coś dobierze w wersji 2x :)
Cześć, ja nadal trzymam swoj.rowerek 26 na bialo czerwonej ramie Kross Level A4 2006 i z żółta Reba Team. Jest super zwinny, lekki. 26 cali napewno nie umarlo. Myslalem.nawet o kupnie fulla Trance 2011, ale dalem.juz spokoj.
Nie zgodze sie tylko z jednym w artykule – Plusy. Nie uwazam, ze to byla slepa uliczka – przy mojej wadze powyzej 110kg i ponad 190cm wzrostu wreszcie poczulem, co to przyczepnosc. Czyli to czym kazdy rowerzysta o wadze ponizej 100kg cieszy sie na codzien. Polubilem to do tego stopnia, ze zakupilem kolejna rame – Authora Versus aby zobaczyc jak to bedzie na.plusie HT z napedem 2×9. Czuje ze bedzie hit.
Brakowało Ci przyczepności przy zwykłych oponach rzędu 2,5″? Ciekawe jak by Ci się jeździło na fat bikeu :)
Jeżeli pasują Ci plusy i chcesz iść tą drogą to musisz się liczyć z tym, że nie będzie szału jeżeli chodzi o wybór części do takiego roweru. Jakkolwiek wydaje się, że plusy powstały dokładnie dla Ciebie to jednak w szerszym spektrum to się nie przyjęło więc bądź czujny jeżeli chodzi o dostępność gratów.
2×9 będzie super i będzie Pan zadowolony :)
„Święte” słowa. Popieram w całej rozciągłości. Jako stary dinozaur pamiętam lata 90-te kiedy Shimano upgradeowało grupy osprzętu co kilka lat. Dzisiaj nie zdążę się obejrzeć a minęły dwie generacje – a znany każdemu tytuł prenumeruję w papierze od lat. I dlatego nie mam problemu z moją spawaną bodajże trzykrotnie ramą Merida Matts Speed z 2004, którą sam obwiesiłem osprzętem, sam serwisuję i co jakiś czas upgraduję.
Pozdrawiam [samodzielnie myślących ?. I Kamila ?.
Dziękuję ;)
Ja nadal mam w garażu tę ramę https://www.endurorider.pl/merida-matts-90/ :) Jakość wykonania i trwałość do tej pory rzuca mnie na kolana *_*