Patologia pseudo serwisów rowerowych to niestety powszechne zjawisko, z którym każdy rowerzysta miał w pewnym momencie styczność. Dochodziły do mnie straszne opowieści o tym co się tam wyrabia, ale jako że ja się sam serwisuję to żyłem w nieświadomości… Wszystko opisane w tym artykule to prawda. Nic nie zmieniałem, nie manipulowałem faktami ani zdjęciami. Nie wiem jak dla Was, ale to co zobaczyłem mimo wszystko było dla mnie szokujące bo nie zdawałem sobie sprawy z tego co wyrabiają tzw. „serwisy rowerowe”. Dzisiaj postaram się wytłumaczyć skąd to się wzięło i jak z tym walczyć.
Zaczęło się jak nigdy a skończyło jak zawsze…
Historia jakich wiele czyli właścicielka kupuje sobie nową Meridę Juliet, koła 27,5″, hydrauliczne hamulce Promax Decipher, Shimano Acera/Altus oraz SR Suntour XCM. Sympatyczny, prosty rower który dzielnie zapyla codziennie do roboty i z powrotem. Generalnie to asfalt oraz kawałek lasu natomiast bez żadnych hardcorów ani nic z tych rzeczy. Regularna eksploatacja dzień w dzień przez znakomitą większość roku. Bez żadnych szaleństw ani pałowania za to konsekwentnie i bez marudzenia na pogodę. Ważna kwestia: rower od nowości był regularnie serwisowany w tzw: dobrych serwisach, które zdrowo kasowały za swoje usługi bez żadnej taryfy ulgowej.
W tym miejscu chciałbym podkreślić, że użytkowniczka to naprawdę ogarnięta kobieta zarówno życiowo jak i rowerowo. Pomimo tego, że nie do końca wiedziała co jak się nazywa to w momencie kiedy brałem od niej rower to uzyskałem bardzo dokładną i rzetelną informację zwrotną co jest grane czyli miało miejsce coś co nie zdarza się zbyt często.
Pierwsze wrażenia
Rower był po dużym przeglądzie w uznanym serwisie nr 2, gdzie razem z częściami wszystko zamknęło się kwotą 556 PLN co było znaczącą procentową wartością całego roweru. Właścicielka nadal była niezadowolona bo „łańcuch skacze”. Moje pierwsze pytanie było następujące: czy tam są założone nowe części czy tylko jest zapłacone za nowe części? Podobno były nowe zatem kazałem przyjeżdżać bo sam byłem ciekawy co jest grane skoro wszystko jest nowe oprócz starego problemu. Stan faktyczny, który opisuje poniżej to efekt działalności dwóch serwisów z dobrymi opiniami… Oczywiście nikt nie robił tego za darmo, ale do tego aspektu jeszcze wrócimy.
Pancerz przerzutkowy był nowy tylko na ostatnim odcinku a cała reszta ta sama od nowości roweru. Linka tylna była nowa za to już rozerwana więc oberwałem ją ręką. Hamulce z nowymi klockami po prostu stały i czuć było, że ruch klamką nie jest ok bo wszystko strasznie ciężko chodzi. Chwyty to był śmietnik i mało tego, że były wytarte to jeszcze się obracały na kierownicy a to już jest naprawdę bardzo niebezpieczne.
Generalnie to widać było, że coś tam było zrobione na odpierdol… po szybkości. Gdyby nie nowy napęd to ciężko byłoby powiedzieć, że to jest rower po przeglądzie w serwisie.
Płacisz 150 PLN za:
- Sprawdzenie wszystkich połączeń śrubowych w rowerze
- Skontrowanie piast, suportu i sterów kierownicy (kasowanie luzów)
- Smarowanie napędu
- Kontrola łańcucha i stanu napędu
- Centrowanie
- Sprawdzenie oświetlenia
- Regulacja ciśnienia opon
- Montaż dodatkowych części wymagających wymiany w cenie serwisu
- Smarowanie linek w pancerzach
- Regulacja hamulców i przerzutek
Dla osób, które nie są obcykane w temacie taka lista może robić wrażenie jednakże dla tych, które coś na ten temat wiedzą to są najprostsze a zarazem podstawowe czynności serwisowe, które razem wzięte do kupy nie zajmują więcej niż 45 minut. Mało tego jestem skłonny zaryzykować, że jak bym się spiął to „w takim standardzie” spokojnie bym to zrobił w pół godziny. 150 PLN za 45 minut pracy bez części? Nic tylko otwierać serwis rowerowy! Według mnie kwestia centrowania też jest mocno naciągana ponieważ nie zawsze i nie wszystkie koła rowerów używanych do spokojnej jazdy wymagają korekty. Nie mam żadnych złudzeń, że owa korekta odbywa się na rowerze tak aby koło nie biło za bardzo i tyle.
No to teraz ja zweryfikuję stan Meridy
Julieta została poddana pełnej weryfikacji czyli wybebeszyłem WSZYSTKO. Nie ruszałem korby i suportu bo były nowe oraz nie chciałem sprawdzać czy suport jest prawidłowo zamontowany w ramie a nie obrócony o 180° i wkręcony na siłę.
Tylne koło przodem
Zacząłem do tylnego koła, które miało ewidentny luz z którym to luzem rower wydany z serwisu. Postanowiłem je rozebrać na części pierwsze i obejrzeć wszystko po kolei. Po zdjęciu kasety widać masę syfu, który trzyma się starego smaru. Przypominam, że rower trafił do mnie po tzw. przeglądzie który obejmował wymianę napędu!
Zaczynamy rozbiórkę! Na pierwszy ogień idą konusy. No proszę, świeży smar! I do tego ze smerfów, czyżby ktoś się jednak postarał?
Nie, nie postarał się… Pozory mylą! :/ Świeży smar był ciapnięty wyłącznie po wierzchu! Zwiędły, również intelektualnie, penis który to rozbierał nie zadał sobie trudu aby zrobić to porządnie. Kulki są sklejone starym, przepracowanym smarem okraszonym brudem. Wszystko razem tworzy idealną masę ścierną.
Zwróćcie uwagę na to, że świeży niebieski smar jest na gwincie osi czyli w miejscu, które w ogóle nie pracuje! Za to na konusie jest gnój, że hej!
Tak wygląda osłona kulek piasty od strony bębenka (strona zewnętrzna). Rower cały czas po dużym przeglądzie.
Tak wygląda bieżnia od środka… Nóż się w kieszeni otwiera!
W takim razie co z pieskami (mechanizmem zapadkowym)? Śladowe ilości smaru dobitnie wskazują na to, że do środka bębenka nikt nie zaglądał.
Stary, przepracowany smar, który na szczęście jeszcze był. W bębenku podobna gnojowica.
Tak wygląda środek bębenka w regularnie serwisowanym rowerze :/ Powtarzam, że ten obrazek to nic innego jak dowód na to, że od nowości nikt tam nie zaglądał!
Na szczęście sama bieżna, choć ze śladami po kulkach, nadal jest gładka.
Poniżej bębenek po umyciu, odtłuszczeniu i posmarowaniu ProLubem chwilę przed montażem.
Na zbliżeniu widać bieżnię piasty od strony tarczy hamulcowej. Wymyta, odtłuszczona i sucha. Dopiero teraz można aplikować nowy smar.
Bieżnia oraz dekiel posmarowane, ale zanim włożę kulki to upewniam się, że wszystkie powierzchnie są równo pokryte Prolubem tak aby nie było bezpośredniego kontaktu metal-metal. Dbałość o takie kwestie to PODSTAWOWY OBOWIĄZEK PRAWDZIWEGO SERWISANTA!
Tak powinno było to wyglądać od początku, ale nikt tak nie robił więc… takie są efekty.
Te konusy nadają się wyłącznie do wyrzucenia na śmietnik. To co widać to przetarta wierzchnia utwardzona warstwa a pod nią porowata struktura metalu. Nie ma czego ani jak uratować :( Nawet jeżeli kulki są nadal okrągłe to przy takim konusie koło nigdy nie będzie się obracać gładko tylko będzie skakać, rzęzić i strzykać. Aby ukryć taki stan rzeczy pseudo serwisanci skręcają koło zbyt lekko, po to by sprawić wrażenie że rower idzie jak nóż w masło. Niestety osoby, które nie są w temacie bardzo często nie mają pojęcia o tym, że koło się kolebie na boki tym bardziej jeżeli mają tarczówki i nic nie ociera w czasie jazdy.
Z przodu sytuacja była analogiczna czyli pierdnięte smarem po wierzchu.
Przepraszam, za nieostre zdjęcia ale nie miałem czasu na zabawę…
Na, nieostrym, zdjęciu poniżej widać gnój na konusie oraz ewidentny brak świeżego smaru.
Brudne, nieumyte kulki okraszone świeżym smarem.
Poniżej moje absolutnie ulubione zdjęcie czyli jak NIE smarować elementów piasty przedniej. Miejsce bez smaru jest kolejnym dowodem na to, że zjeby są wśród nas :(
Czy widać jakąś różnicę?
A teraz czas na efekty partaniny pseudo serwisantów czyli sprawdzamy stan konusów.
Jak na przednią piastę to zużycie jest dramatyczne! Przód roweru jest bez porównania mniej obciążony więc piasta przednia dostaje po tyłku dużo mniej niż tył, a pomimo tego konusy są do wymiany.
Czas na hamulce
Tak jak wcześniej wspomniałem Promax Decipher po prostu stały. Niby dało się nacisnąć klamkę, ale czuć było ogromny opór oraz bardzo kiepską pracę tłoczków hamulcowych. Siła hamowania była naprawdę słaba nawet jak na taki podstawowy model. W czasie ostatniego przeglądu właścicielka dowiedziała się, że „hamulce są nietypowe i trzeba było specjalnie ściągać klocki hamulcowe”. To jest typowy farmazon albowiem hamulce są jak najbardziej typowe pod względem budowy a konieczność zamówienia dedykowanych, oraz zupełnym przypadkiem bezproblemowo dostępnych, klocków hamulcowych to nie jest żadne wyzwanie. Sam sprawdzałem jak ciężko jest zamówić te okładziny i zajęło mi to z piętnaście minut. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że pier*****ie jest nieodłącznym elementem kitu, którą się wciska klientom w czasie oddawania roweru :/
Teraz ważna kwestia: ostatnia wizyta roweru w serwisie nie obejmowała przeglądu hamulców jednakże ja w czasie przyjmowania roweru do serwisu powiedziałbym, że nie wezmę go na warsztat o ile nie dojdziemy do porozumienia w kwestii sprawdzenie spowalniaczy. Naprawdę, każdy kto chociaż raz w życiu miał styczność ze sprawnymi hamulcami, po dotknięciu Promaxów powinien natychmiast widzieć, że coś jest mocno nie tak i trzeba to sprawdzić. Zakładanie świeżych okładzin do zastałego systemu jest bez sensu. Pamiętajcie, że hamulce są ekstremalnie ważne i muszą być zawsze sprawne!
Oto mityczne nietypowe okładziny. Dostępne na alleprowizji etc.
Budowa zacisku jest klasyczna do bólu czyli dwuczęściowy skręcany śrubami TORX. Poziom komplikacji konstrukcji? ZERO.
Teraz rzućmy okiem na tłoczki. Od razu widać, że bardzo dawno albo nigdy nikt tam nie zaglądał.
Tak nie powinna wyglądać powierzchnia tłoczka hamulcowego.
Czysta i lśniąca. Powinna być.
Brzydkie tłoczki i do tego po prostu zapieczone. Pomimo odpychającego wyglądu dało radę je wyjąć z zacisku w ciągu kilkunastu minut przy jednoczesnym robieniu zdjęć. Dla prawdziwego serwisu to nie powinien być żaden problem tylko rutynowa operacja.
Tłoczki zostały umyte, sprawdzone pod kątem wżerów etc. po czym posmarowane i założone z powrotem. Bez robienia zdjęć to też zajmuje najwyżej kilkanaście minut.
Rozłożenie klamki czyli pompy hamulcowej też nie było problemem. Poniżej środek. Sorki za nieostre zdjęcie, ale nie miałem czasu na zabawę.
To czego nie widać to wszechobecny brud oraz to, że wszystko było suche przez co klamka chodziła bardzo ciężko. Pomijam kwestię luzu pomiędzy dźwignią a korpusem bo tutaj ciężko coś sensownego wymyślić natomiast samo rozłożenie na części pierwsze to są minuty. Dosłownie. Po umyciu i posmarowaniu złożyłem to z powrotem. Różnica w pracy kolosalna!
W takim stanie był DOT4
Zdrowy płyn jest jasno żółty z medyczna zwany też kolorem słomkowym. Tutaj był gnój! Po pełnym serwisie hamulców jest jasne, że trzeba je zalać świeżym płynem i odpowietrzyć. Czy było nietypowo? Nie, ponieważ wystarczy użyć końcówek, którymi operuje się przy Avidzie Elixir. Jedyna różnica jest taka, że wkręca się je dużo głębiej aby doszczelnić system. Poziom komplikacji? ZERO. Samo zalewanie poszło dobrze natomiast efekt nie był piorunujący. Układ zaczął pracować przyjemniej, ale siła hamowania nadal była nędzna. Docelowo zamieniliśmy te hamulce na Shimano BR-MT200 w wersji boxowej i to był strzał w dziesiątkę.
Suntour XCM
Widelce serii XCM są w budowie równie skomplikowane co cep ze skansenu. Nie da się, po prostu nie da się już wymyślić nic prostszego i łatwiejszego w serwisowaniu. Zrzucenie dolnych goleni to kwestia odkręcenia zacisku hamulcowego, mocowania przewodu do dolnych goleni oraz tych dwóch nakrętek na dole.
Wszystkie te wielce skomplikowane czynności wymagają około pięciu minut z czego dwie poświęcasz na zastanawianie się czy Kulfon był z Moniką. Dlaczego podkreślam ten wątek? Dlatego, że każdy kto myśli o sobie per serwisant rowerowy wie, że ten widelec ma iluzoryczne uszczelki zgarniające a jeżeli jest jeżdżony cały rok to zbiera się pod nimi syf łącznie z solą drogową zatem bezwzględnie należy zajrzeć do środka.
Początek wysuwania lag z dolnych goleni…
Na pierwszy rzut oka widać tonę syfu, ale gdybyście zobaczyli to na własne oczy to bylibyście przerażeni głęboką korozją stalowych lag. Wżery były po prostu okropne! Oczywiście wszystko działo się w zaciszu uszczelek zgarniających :( Moja pierwsza rekomendacja była taka żeby natychmiast ten widelec wyrzucić, ale biorąc pod uwagę koszt całego roweru i to co znalazłem wcześniej wymiana nie miała sensu z ekonomicznego punktu widzenia. Gdyby ten (prawie)amortyzator był smarowany w czasie przeglądów to nie powinno być aż takiej rzeźni z lagami. W takim stanie to po prostu śmietnik. To co jest naprawdę wqrwiające to fakt, że rozdzielenie xcma, przeczyszczenie uszczelek i posmarowanie środka to jest dosłownie parę minut i odrobina smaru. Do tego widelca nie potrzeba żadnych specjalnych narzędzi… Po prostu ręce opadają…
Odpychający efekt wizualny to jedno natomiast pozostaje krytyczna kwestia bezpieczeństwa osoby, która na tym jeździ. Ja bym się bał nie znając dnia ani godziny kiedy korozja przejdzie na wylot i będzie dzwon.
Przy okazji zajrzałem też do sterów. Przypominam, że wszystko jest po serwisie. Tutaj od dawna smaru brak.
Penis a nie po serwisie!
Opony
Z przodu była wyjechana do zera opona Merida a z tyłu Vittoria. Tak jak wspomniałem na filmie, przód był według mnie poza granicznym zużyciem i był po prostu niebezpieczny. Za to tył był naprawdę miodzio.
Nie wiem i nie chcę wiedzieć kto robił ten przegląd i nie zawracał sobie głowy stanem ogumienia. Co można napisać na taką sytuację? Żenujący brak kompetencji na każdym kroku i wszystko w temacie.
Ile to kosztowało?
Tyle to kosztowało w 2019r.
Przypominam, że po pierwszej naprawie rower został oddany z nową kasetą i łańcuchem, ale za to kompletnie wyharatanymi przednimi kołami łańcuchowymi. Po natychmiastowym powrocie było przepraszanie etc. a koniec końców do zapłaty wyszło 556 cebulionów. W całej tej sytuacji była jeszcze jedna zabawna kwestia: kiedy się okazało, że korba jest do wymiany to serwis powiedział, że suport będzie gratis. Miło? Ta, do chwili kiedy nie sprawdzisz ceny FC-M361, która została sprzedana za 175 PLN y (ceny z 2019 roku!) czyli za suport gratis zapłaciła klientka. Ten serwis miał 4,7 w google i trzeba czekać bo jest taka ilość rowerów, że nie są w stanie przerobić.
Jak to wyszło na koniec?
Merida po moim pełnym serwisie, plus CST Patrol oraz nowe pancerze w jednym kawałku wygląda jak na zdjęciach poniżej. Docelowo pojawiły się tam jeszcze hamulce Shimano MT 200 (Altus). Oczywiście sprawdziłem również hak wymienny przerzutki zgodnie z Prostowanie haka przerzutki tylnej instrukcja i on też wymagał korekty. Generalnie to rower jeździ i ma dożywocie. Gdyby te pseudo serwisy wykonały swoją pracę zgodnie ze sztuką to nie byłoby aż takiej masakry jak w chwili kiedy Julieta trafiła do mnie.
Spokojnie, biała trytyka została zastąpiona czarną :)
CST Patrol idealnie zagrał w nowej roli – to są naprawdę dobre opony do takich mieszanych zastosowań.
Wnioski?
Ja jestem autentycznie zszokowany tym co się dzieje. Naprawdę nie wiedziałem, co się odfierfala w pseudo serwisach rowerowych i że sprawy przybrały aż tak zły obrót. To co oni robią i jak za to kasują woła o pomstę do nieba! Rower to nie jest skomplikowana rzecz. Tańszy rower tym bardziej nie jest skomplikowany a to co ja widzę przechodzi ludzkie pojęcie – jak można uskuteczniać takie dziadostwo?! W tej Meridzie piasty są no-name więc nawet gdybym chciał reanimować koła to nie wiem jakie konusy mam kupić. Wymiana widelca nie ma żadnego sensu ekonomicznego. Hamulce zmieniliśmy bo Promaxy dały się reanimować na chwilę i padły. Wszystko co opisałem powyżej jest wynikiem tego, że pseudo serwisy zajmowały się Meridą kasując przy tym naprawdę srogo za swoje żałosne usługi. Nie brakuje mi wyobraźni, ale nie jestem w stanie zwizualizować sobie jakim debilem trzeba być aby wymienić kasetę i łańcuch a nie zauważyć, że koła łańcuchowe w korbie są martwe. TO JEST PODSTAWOWA DIAGNOSTYKA!
Musicie mieć świadomość, że wszystkie przeglądy etc. kosztowały ponad połowę wartości tej Meridy jako nowego roweru. Według mnie każdy klient ma prawo oczekiwać iż usługa zostanie wykonana z największą starannością i rzetelnością przez profesjonalistę a nie tępaka, którego za karę posadzili w serwisie. Przypominam, że wszystkie duże serwisy były robione w uznanych miejscach.
To co Wam tutaj pokazuję to niestety tylko wierzchołek góry lodowej. Widziałem zdjęcia poniszczonych elementów zawieszenia gdzie tępy zjeb zdejmował o-ringi płaskim śrubokrętem i zaorał wszystko dookoła a potem zdziwienie, że jak to się mogło stać że komora nie trzyma powietrza etc. Niestety sytuacje kiedy niszczy się gniazda na łożyska w ramach amortyzowanych też nie należą do rzadkości. Jeżeli ktoś odbierze rower i od razu się nie zorientuje co się stało to jest w ciemnej dupie bo będzie bardzo ciężko udowodnić, że to nie właściciel tak zmasakrował swój rower.
Jeżeli chodzi o przycinanie na częściach przez serwis, to nie widziałbym w tym niczego aż tak złego gdyby jakość ich pracy była absolutnie bez zastrzeżeń a w tym przypadku tak nie było. Uważam, że stare porzekadło pt. „wszystko jest dla ludzi, ale w granicach przyzwoitości” jest w tym miejscu jak najbardziej zasadne czyli jeżeli warsztat dorzuci swoją nie bandycką prowizję to ok, ale jeżeli zawyża cenę tak, że suport daje „gratis” to jest przegięcie pały. Podobnie jak cena za 0,3 m pancerza przerzutkowego. Każdy warsztat, który robi rowery ma swoje rabaty u dystrybutorów etc. więc spokojnie, oni nie dokładają do interesu.
Bycie na swoim jest trudne, ale…
Tak, jest trudne ale nikt nie mówił, że będzie łatwo oraz póki co nie ma obowiązku zakładania własnej działalności gospodarczej. Wielokrotnie w czasie różnych dyskusji odzywają się właściciele i zawsze są to argumenty pt; ZUS, opłaty a i serwisant też chce iść na urlop. Jeżeli ktoś decyduje się na otwarcie działalności gospodarczej a nie jest w stanie policzyć realnych kosztów jej prowadzenia a podstawowe prawa pracownika, np. do wypoczynku, są mu solą w oku to nie powinien się brać za takie przedsięwzięcie. Po prostu. Takie są realia i jeżeli ktoś się dorobić tyrając ludzi zatrudnionych na czarno samemu nie robiąc nic, to życzę z całego serca żeby się wszystko zesrało jak najszybciej. Niestety kultura pracy w Cebulandi nadal pozostawia bardzo, bardzo, bardzo wiele do życzenia i ze smutkiem widzę, że jak ktoś zatrudnia pracownika to najczęściej zaczyna zachowywać się wobec niego gorzej niż jego poprzedni szef od którego sam uciekł „na swoje”. Piszę o tym nie bez powodu ponieważ często gęsto jest tak, że na pracę w tak podłych warunkach godzą się wyłącznie obcokrajowcy przyciśnięci do muru, którzy po prostu nie mają wyboru. Janusz biznesu sadza takiego delikwenta i każe mu robić więc ten robi jak umie, czy też raczej jak nie umie, ale robi.
Rower to nie jest prom kosmiczny, ale jak widzę sprzęt po serwisie gdzie wszystko, ale to wszystko jest spieprzone to… sam nie wiem co mam myśleć na ten temat. Nie rozumiem takiego modelu biznesowego, który od początku zakłada robienie na odpierdol dla klienta jednorazowego. Wszystkie osoby, które są dla mnie wzorem prowadzenia własnej działalności zbudowały grono stałych klientów a kluczem do sukcesu jest zapewnienie oraz utrzymanie usług w bardzo wysokiej jakości i wierzcie mi na słowo, że to naprawdę działa oraz przynosi efekty.
W tym miejscu chciałbym podkreślić, że są dobre serwisy w Polsce i robią naprawdę świetną robotę, ale niestety nadal jest to zdecydowana mniejszość.
Zastanawiasz się jak to możliwe, że rowery w ogóle działają przy takiej obsłudze?
Wyjaśnienie jest proste: napęd rowerowy ma zadziwiająco dużą tolerancję na to aby działać w ogóle i dla kogoś kto nie jest w temacie to rower jeździ, biegi się zazwyczaj zmieniają więc jest ok. Precyzyjne ustawienie i dostrojenie napędu to zupełnie inna historia oraz wymagania wobec mechanika, który musi mieć dedykowane narzędzia a nie podstawowy zestaw imbusów. Różnica w pracy jest kolosalna, ale skąd przecięty rowerzysta ma o tym wiedzieć skoro nigdy nie ma tak wyregulowanego roweru? Analogicznie jest z układem hamulcowym: trzeba mieć naprawdę dobrze zrobione hamulce żeby poczuć różnicę na plus. Tak samo jest z całą resztą. To co jest ciekawe to fakt, że rower złożony jakkolwiek jeździ względnie sprawnie.
Pamiętajcie, że w każdej dziedzinie liczba zaawansowanych użytkowników jest relatywnie mała bądź bardzo mała, w stosunku do ogółu klientów, zatem produkt schodzący z taśmy w fabryce ma po prostu działać na tyle, aby przed samą sprzedażą wystarczył minimalny nakład pracy. W idealnym świecie serwisant powinien dokładnie sprawdzić rower przed wydaniem, ale realia są takie że na wiosnę kiedy sprzedaje się nowe rowery jeden za drugim, to poza szybkim rzutem oka czy biegi wchodzą nie robi się nic więcej.
W tym miejscu chciałbym poruszyć kolejną kwestię: praktycznie wszystkie rowery są składane tak samo a cena nie robi aż takiej różnicy jak może się niektórym wydawać za wyjątkiem produktów roweropodobnych.
To, że coś jest fabrycznie nowe wcale nie znaczy że było to składane z wyjątkową uwagą i starannością. Sprawdźcie moje testy nowych rowerów, które poddaje wiwisekcji i zobaczcie jak to wygląda naprawdę. Właśnie dlatego pierwszy duży serwis jest tak ważny i powinien być wykonany przez profesjonalistów, którzy bardzo rzetelnie zweryfikują montownie rowerów oraz poprawią wszystko to co należy poprawić. Suche amortyzatory, niedosmarowane piasty i stojące tłoczki hamulcowe to codzienność, z której mało kto zdaje sobie sprawę. Uśredniając napiszę, że taki rower raczej nie posypie się do końca gwarancji natomiast kiedy w końcu trafi do profesjonalisty to będzie ciężkie rozczarowanie ilością rzeczy do wymiany i kosztami, które to generuje.
Patologiczne pseudo serwisy rowerowe to Twoja wina!
Tak, moja droga Czytelniczko i Czytelniku. To Twoja wina, że mamy taki rozrost patologii w postaci pseudo serwisów rowerowych. Dlaczego? Otóż mechanizm jest bardzo prosty: ludzie traktują rower jako zjawisko sezonowe w związku z czym na wiosnę jest pospolite ruszenie więc wszyscy na hurra najeżdżają serwisy i oczekują natychmiastowej realizacji zleceń. Serwisy (te dobre) są zapchane po beret i fizycznie nie są w stanie przerobić takiej ilości rowerów nawet przy pracy po naście godzin dziennie. Rynek nie toleruje próżni więc pojawiają się imbecyle ze swoimi pseudo serwisami rowerowymi i drą ile się da. Niestety kiedy tylko zobaczą, że ktoś się nie zna to naciągają na wszystkim co popadnie a jako że mają w dupie czy będą w przyszłym roku serwisem czy nie to robią jak najwięcej i najszybciej jak się da byleby się nachapać.
Proszę mnie nie zrozumieć źle: nie każdy ma obowiązek znać się na rowerach i samodzielnie je serwisować, ale według mnie przed oddaniem roweru do serwisu po prostu trzeba co nieco poczytać na ten temat. Nie musisz się dogłębnie znać, ważne żeby się orientować w temacie i nie dawać sobie wciskać kitu tak jak było w przypadku załamanego przewodu hamulcowego w https://www.endurorider.pl/cannondale-trail-7/ Niestety praktyka wykorzystywania niewiedzy klientów jest codziennością i wielokrotnie łapałem się za głowę słysząc kto ile zapłacił za wymianę tego i tamtego w makrokeszu.
Jak mogę pomóc dobremu serwisowi rowerowemu?
Po pierwsze: daj zarobić prawdziwym serwisom w zimę! Pójdź z rowerem na przegląd w listopadzie, grudniu, styczniu etc. Nie czekaj do ostatniej chwili na wiosnę! Poza „sezonem” serwis będzie miał więcej czasu i na spokojnie dopieści Twój rower, bez zbędnego ciśnienia i nerwów. Części rowerowe to nie czereśnie i są dostępne cały rok więc po kiego ***** czekać do wiosny? Załatw to w zimę!
Wierzcie mi na słowo, ale serwis naprawdę doceni to, że ma co robić kiedy dni są krótkie. Dajcie ludziom pracę przez cały rok, niech nie muszą przemieniać się w serwis narciarski tylko niech dłubią rowery non stop. Tak będzie z korzyścią dla wszystkich.
Po drugie: bądźcie czujni w czasie czytania opinii z google etc. Opisywana wyżej Merida została zabita przez dwa „dobre” serwisy z wysokimi ocenami. Sprawdzałem te oceny i według mnie najczęściej piszą to osoby, które nie mają pojęcia o rowerach i nie są w stanie zweryfikować jakości usługi, ale ponieważ rower jeździ to stawiają 4,5 bo według nich jest ok. To, że ktoś jest miły przyjmując rower nie znaczy, że umie go dobrze serwisować.
Po trzecie: poświęć odrobinę czasu tak aby zorientować się w tematach rowerowych. Nie, nie musisz robić doktoratu, ale sprawdź kilka instrukcji żeby mieć wiedzę jak powinny przebiegać pewne procesy. Zacznij tutaj: https://www.endurorider.pl/category/instrukcje-naprawy-roweru/ oraz tutaj https://www.endurorider.pl/enduropedia/ Na przykład: w chwili kiedy będziesz oddawać rower możesz się dopytać czy serwis tylnej piasty obejmuje pełne rozłożenie, czyszczenie oraz weryfikację i smarowanie wszystkich elementów łącznie z bębenkiem czy tylko pierdnięcie świeżego smaru na stary brud. Jak usłyszysz, że „panie, jak bym tak robił to bym nie zarobił” to sprawa jest jasna. Często gęsto osoby przyjmujące rower do naprawy/regulacji mają dramatycznie małe pojęcie o czym rozmawiają z klientem a tak w ogóle to trafili tam przypadkowo i tyla. Mając elementarną wiedzę na ten temat wyłapiesz to od razu i wtedy możesz się poważnie zastanowić czy chcesz zostawiać swój rower w takim miejscu.
Po czwarte: nie bądź bezinteresownym bucem/bucą w stosunku do prawdziwego dobrego serwisu. Rok 2020 dał nam wszystkim ostro popalić, ale to nie jest powód do tego aby odreagowywać na dobrych serwisach rowerowych. Znam ludzi, którzy od lat siedzą w branży i po raz pierwszy widzę, że mają autentycznie dosyć. Jeżeli ktoś decyduje się na wykonanie usługi za ustaloną cenę a potem pisze, że serwis jest drogi i zdziera to naprawdę ręce opadają. Jest to frustrujące tym bardziej kiedy w „sezonie” serwis robi po naście godzin dziennie aby ludzie nie musieli czekać długo na swoje rowery. Jeżeli uważasz, że jest za drogo to po prostu podziękuj i koniec. Pamiętaj, że zła karma zawsze wraca! Pisemne zlecenie przyjęcia do serwisu wraz z orientacyjną wyceną oraz adnotacją z prośbą o telefon w razie wzrostu kosztu naprawy to podstawowa rzecz i bez tego nie zostawiaj nigdzie roweru.
Kiedy ja zaczynałem swoją obsesję na temat Enduro MTB (dobra, wtedy było po prostu MTB) to nie miałem luksusu w postaci dostępu do szerokopasmowego Internetu z praktycznie nieograniczoną bazą wiedzy. Ok, w sieci też jest masa badziewia, w tym najbardziej znienawidzone przeze mnie pseudo testy, ale przy takiej mnogości źródeł oraz darmowym dostępie do dokumentacji producentów można się skutecznie dokształcić bez wychodzenia z domu. Dzisiaj to wszystko jest naprawdę bardzo łatwo dostępne i warto z tego skorzystać. Tak, wiem że informacja iż Internet to nie tylko gołe baby i heheszki jest szokująca, ale warto poszerzyć horyzonty poza te dwie kluczowe gałęzie informacyjno-rozrywkowe.
Po piąte: ważne info dla Dziewczyn. Właścicielka Meridy przyznała mi się, że idąc do serwisu rowerowego zawsze brała swojego chłopaka albo kumpla bo kiedy szła sama to była traktowana jak idiotka i próbowali ją naciągnąć na każdym kroku. Przykro pisać takie rzeczy, ale niestety tak to wygląda. Kiedy wymienili jej płyn hamulcowy w Promaxach i oddali rower z zapowietrzonymi hamulcami to w czasie reklamacji dowiedziała się, że powietrze samo wyjdzie etc. Byłem autentycznie zażenowany tą historią :( Tak więc Dziewczyny dajcie proszę znać w komentarzach czy to był wyjątkowy niefart czy takie sytuacje Was też spotkały.
Kogo polecam?
Jak dobrze wiecie w kwestii polecania kogokolwiek jestem ekstremalnie ostrożny, ale w Warszawie rekomenduję https://swiatroweru.com.pl/ Znam ich od dawna i wielokrotnie podsyłałem im tematy, których nie mogłem sam robić w danym momencie i jest ok. Pamiętajcie, że własne umiejętności nie wykluczają korzystania z profesjonalnych serwisów. Pomimo tego, że mam centrownicę i mógłbym zbudować koło od podstaw to zawsze zlecam to temu samemu profesjonalnemu w/w serwisowi bo oni zrobią to lepiej i szybciej. Jestem naprawdę zadowolony z kół, które mi zapletli bo sytuacje takie jak popękane szprychy etc. dawno temu odeszły w smugę cienia a kiedyś miałem z tym ciągle problem. Jeżeli jesteście z Warszawy lub okolic i macie rower do przeglądu etc. zadzwonicie i umówcie się teraz a nie czekajcie na wiosnę.
Serwisowanie rowerów w zimę pozwoli bardziej równomiernie rozłożyć obciążenie profesjonalnych serwisów na cały rok dzięki czemu wszyscy będą zadowoleni. Klienci nie będą musieli długo czekać na swój rower a serwis nie będzie musiał w lato tyrać od świtu do zmierzchu.
Na koniec napiszę jeszcze jedno: nie pozjadałem wszystkich rozumów i nie wiem wszystkiego o rowerach MTB. Nikt nie rodzi się jako baza wiedzy w jakiejś dziedzinie i od razu jest alfą i omegą. Ja uczyłem się serwisu na swoim sprzęcie i sam sobie generowałem, z niewiedzy i braku doświadczenia, problemy które musiałem rozwiązać. W dalszym ciągu jak czegoś nie wiem to szukam i sprawdzam tak długo aż dojdę do rozwiązania.
Skoro czytasz Endurorider.pl to rower MTB jest dla Ciebie czymś ponadprzeciętnie ważnym, przyjemnością lepszą niż inne więc zaufaj mi i przyjmij do wiadomości, że podstawowa wiedza naprawdę jest Ci potrzebna a w czasie wyjazdów w Góry jest naprawdę niezbędna. Jeżeli jesteś w stanie określić rodzaj usterki to nawet w piątek po południu możesz zadzwonić do lokalnego sklepu rowerowego i wytłumaczyć czego Ci potrzeba a oni zostawią to w Żabce obok żeby można to było odebrać późnym wieczorem. Przerabiałem kiedyś taką sytuację i to działa :)
Jeżeli nie chcesz przegapić żadnej aktualizacji strony Endurorider.pl zapisz się do Newslettera
Jeżeli w komentarzu podano prawdziwy adres e-mail to dostaniesz informację kiedy Twoja wypowiedź zostanie opublikowana. Pamiętaj aby sprawdzić folder SPAM.
[…] rok a nie tylko w czasie pospolitego ruszenia wiosennego. Tłumaczyłem już wcześniej dlaczego https://www.endurorider.pl/patologiczne-serwisy-rowerowe-to-twoja-wina/ i tutaj nadal nic się nie zmieniło. Przy okazji: ostatnio wyświetliła mi się reklama pewnego […]
Patologii nie brakuje jeśli chodzi o pseudo fachowców. Ale wkurzają mnie takie artykuły jak ten, gdzie pseudo ekspert bierze na tapetę jakiś rower i struga bohatera i fachowca na tle partaczy. To tak jakbym ja się uważał za genialnego kierowcę na tle pijanych za kółkiem. Żenada. Sam prowadzę serwis rowerowy i tacy jak ty zapominają że koszt samego serwisu to nie jest tylko roboczogodzina, nie wspominając kosztu części, ale są to koszta utrzymania lokalu, firmy, pracowników itp. gdzie ty jako osoba wykonująca coś bez aktywnej działalności, możesz za nią wziąć i 30% ceny. Czy taki artykuł coś zmieni? Nic, cwaniaków i partaczy zawsze będzie pełno. ale takimi artykułami robisz pod górę branży i jesteś zwykłym szkodnikiem, bo przeciętny Kowalski czytając to nabiera uprzedzeń. Poza tym pisanie zjeby, itp. i obrażanie bezosobowo ludzi źle o Tobie świadczy.
Dzięki za pseudo eksperta. Co prawda nie przypominam sobie żebym gdziekolwiek i kiedykolwiek sam się określił mianem eksperta w zakresie MTB, ale ok.
Ten „serwis”, który tak robił tę Meridę to jest wysoko ocenianie i uznane miejsce więc skoro sam ująłeś to jako porównywanie się na tle partaczy to ja już nie mam nic więcej do dodania.
Niestety mam wrażenie, że nie przeczytałeś wszystkiego ze zrozumieniem i dlatego mnie obrażasz twierdząc, że nie wiem jakie są koszty prowadzenia DG w Polska a potem wyskakujesz z 30% od jakiejś ceny. REALNY koszt roboczogodziny powinien być tak skalkulowany, aby zawierał wszystkie koszty a po Twojej wypowiedzi zaczynam się zastanawiać czy Twoje stawki są dobrze policzone skoro piszesz jakbyś był na minusie po każdej robocie. Wspominasz o częściach to może pochwal się ile masz narzutu na gratach, które sprzedajesz swoim klientom a które kupujesz w hurcie. Z kolei twoja wrzutka o pracownikach przypomina mi osobę, która też miała firmę i nie mogła przeżyć że musi płacić ludziom za urlopy skoro nie ma ich wtedy w pracy. W przypadku kiedy nie jesteś w stanie wypracować zysku to przykro mi, ale prowadzenie DG nie ma sensu.
Napisałem wyraźnie i będę to powtarzał przy każdej okazji, że za rzetelnie wykonaną pracę należy się uczciwa zapłata. W przypadku, który pokazałem rzetelnie wykonanej pracy nie było nigdzie w tym rowerze.
Mój artykuł ma na celu pokazanie, żeby korzystać z usług prawdziwych serwisów oraz uczulać na cwaniaków i partaczy. Wyraźnie podkreślam, że zimą też można serwisować rower a nie trzeba tego robić na raz z innymi lemingami czekając na wiosnę. Jeżeli czujesz, że ten tekst robi pod górę branży z którą się identyfikujesz to przyjmij proszę moje najszczersze wyrazy współczucia tym bardziej, że nie uważam się za szkodnika. Zawsze możesz sobie zamówić na innej stronie artykuł sponsorowany gdzie dostaniesz tyle pochwał i zachwytów dla Twojego serwisu ile tylko sobie wymarzysz. Napiszą Ci bez problemu i jeszcze się w barterze z nimi rozliczysz.
Bardzo dobrze, że przeciętny Kowalski nabiera uprzedzeń bo może w końcu dokładnie się zapyta co taka usługa naprawdę zawiera i jakie czynności są w niej wykonywane.
Ciekawa sugestia o bezosobowym obrażaniu. Zapamiętam bo jak znowu mi się trafi taki przypadek to rozważę obrażanie osobowo choć RODO nieco utrudnia sprawę. Przy tej Meridzie moja anielska cierpliwość do poprawiania łańcuchowych-fuck-upów się skończyła więc wszystkie zjeby zostają tam gdzie ich postawiłem.
[…] zrozumieć skąd wziął się u mnie na warsztacie taki wynalazek przeczytaj te dwa teksty: https://www.endurorider.pl/patologiczne-serwisy-rowerowe-to-twoja-wina/ oraz […]
[…] o którym mowa był tematem przewodnim tego artykułu: https://www.endurorider.pl/patologiczne-serwisy-rowerowe-to-twoja-wina/ Gorąco polecam do niego wrócić i zapoznać się z historią Meridy, która została doprowadzona […]
[…] Na czym polega rozróżnienie możesz, a nawet powinnaś/nieś, przeczytać tutaj: https://www.endurorider.pl/patologiczne-serwisy-rowerowe-to-twoja-wina/ […]
Mi kiedyś w Warszawie na Bemowie nawet nie potrafili łańcucha dobrze założyć i źle go przepletli przez zębatki wózka. Oczywiście proponowali też centrowanie kół, a te były akurat nowe. Do tego tępa Janina, kasująca za usługę, spytana, czy można zapłacić kartą, odparła z miną srającego kota, że „niby tak, ale lepiej gotówką”. W innym serwisie, gdy pytałem o wymianę hamulców (zakupionych przeze mnie wcześniej), to żaden debil nie był w stanie się wypowiedzieć za ile, kiedy itp.
Myślę, że teraz nawet mechanicy samochodowi stoją wyżej w rankingu kompetencji niż ci od rowerów.
Oczywiście nikt nie przebije fachowców-budowlańców. W ich przypadku to czasem zakrawa na cud, że potrafią oddychać i stać na nogach jednocześnie.
Niestety tak to wygląda ;( Życzę sobie i wszystkim żeby pozytywnych historii było dużo więcej niż negatywnych.
Fachowcy, fachowcy są wszędzie ;) Czy to serwisy samochodowe, czy komputerowe, czy tzw. fachowcy od remontów. I zgodzę się z opinią, że to (w dużej części) nasza wina. Bo jest popyt na pseudousługi, rower przechodzi serwis, biegi wchodzą lepiej? Coś tam hamuje? Czego chcieć więcej. Po co ludziom świadomość? ;)
Jak napisałeś – rower to nie prom kosmiczny i dla większości weekendowych użytkowników taki serwis placebo wystarczy, poczują się lepiej, że coś tam zostało zrobione. Wielokrotnie grzebałem znajomym/rodzinie w rowerze, zazwyczaj ludzie robili wielkie oczy, gdy mówiło się o tym co trzeba wymienić, jaka jest to zabawa przy rozbieraniu/czyszczeniu i o cenach komponentów nie z gównolitu. Często następowało machnięcie ręką i stwierdzenie, że póki jeździ, to po co :) Nawet kiedy mowa o cenie napędu z najniższej półki, to nagle się okazuje, że ten łańcuch to tak często nie przeskakuje. Dlatego teraz grzebię tylko sam w swoich sprzętach i żadnemu mechanikowi nie oddam :D Bo posiadam wiedzę i doświadczenie pasjonata, bo mnie stać, lubię to i potrafię objechać całe miasto i okolicę, żeby znaleźć te jedyne, pasujące konusy do piasty. Chcę mieć pewność, że zasuwając 50 km/h nie skończy się to dzwonem, a będąc kilkadziesiąt kilometrów od domu nie zostanę przymusowym pieszym. Patrząc na zdecydowaną większość cyklistów – taki serwis do roweru po bułki w zupełności wystarczy ;)
Druga sprawa to jeżdżenie bez jakichkolwiek drobnych prac konserwacyjnych mających utrzymać ten sprzęt w ruchu i uskutecznianie myjki ciśnieniowej oraz WD-40. I, nie odbierz tego źle, ale czy użytkowniczka tego sprzętu wiedziała jak go się używa? Bo dość upierdolone te jego części składowe, takie nie za mocno pozacierane trochę, coś Brunoxem było po lagach? A opony – sztos. Myślę, że serwis wiedział z jakim typem klienta ma do czynienia i zrobił to w trybie „wyjebane”. Sama klientka powinna przesiąść się na jakiś bezpieczniejszy środek transportu, chyba że uświadomiłeś ją jak się używa środków odtłuszczająco-czyszczących, pędzelków, gąbeczki itp., a potem co się smaruje, żeby przypadkiem nie pojechała penetrantem po tarczach hamulcowych jak jej zacznie w deszczu piszczec.
Niestety jest tak jak piszesz :( Ja też nie robię „bieda-serwisów” bo szkoda życia oraz smarów na składanie do guana z powrotem do kupy skoro efekt będzie żaden.
Właścicielka wie, ale jak znam życie to się skończy nowym rowerem w pewnym momencie.
BTW: zdarzało Ci się dostać pasujące konusy do piast no name?
Jeśli piasta no-name ma jednak nazwę (może być wytłoczona na talerzykach uszczelniających) to nawet w sieci można dopasować. Ale moje doświadczenie pokazuje, że trzeba ruszyć tyłek z domu zabierając konusy, najlepiej razem z całą resztą: ośką, nakrętkami i podkładkami oraz własną suwmiarką. A potem przymierzać i sprawdzać organoleptycznie czy gwint jest ten sam i czy kształt bieżni pasuje. Tutaj są te najważniejsze różnice, tak aby po złożeniu piasty jej szerokość montażowa w widełkach była taka jak trzeba. W najgorszym wypadku można kupić cały zestaw, który nie jest wybitnie drogi, a w domu na spokojnie pobawić się przymierzaniem.
Mi udało się dorwać zarówno konusy na przód i tył, wymiary były niemal idealne, przednie wymagały niewielkiego szlifu po stronie kontry i zmuszony byłem przebić oryginalne talerzyki uszczelniające, tak aby zachować ich działanie (miały inny kształt).
Zacząłem od sprzedawcy, czyli Decathlona: usłyszałem, że owszem, ale całe koło mi mogą sprzedać :D W końcu kupiłem w lokalnym sklepie rowerowym, gdzie gość miał cały karton konusów, osi itd., na spokojnie powybierałem sobie co mnie interesuje i zapłaciłem góra 20 PLN.
No proszę! Ja zazwyczaj odpuszczam temat no-nameów bo nie ma czasu na szukanie i rekomenduję wymianę kół na takie, których piasty mają jakąś nazwę tak aby w przyszłości szło sprawnie coś dobrać.
Jednak wymiana konusów i kulek (warto skorzystać z oferty sklepów, które specjalizują się w takowych) jest nieco tańsze i zapewnia spokój na jakiś czas :D
Jak już dojadę aktualne koła Triban to kupię nowe. Co prawda są oczkowane i wyglądają całkiem zacnie, ale są ciężkie i z ich odpornością na krzywienie się to tak średnio – krótko po centrowaniu w serwisie (jedyny raz kiedy skorzystałem z takowego) po kilku jebitnych polskich dziurach przy prędkości z jaką się jeździ na szosie, gdzie za amortyzację służy tylko węglowy widelec, to w oponkach 23 mm i ciśnieniu 8 bar przód dostał po tyłku i nauczyłem się sam centrować :D I nie jest to rocket science jak się okazuje :)
Mam już wybrane Shimano WH-R500 lub 501 (jakaś tam nieznaczna różnica w budowie bębenka czy coś). Będzie to duży jednorazowy wydatek patrząc na koszt roweru (w którego i tak wpakowałem drugie tyle ile mnie kosztował), ale przynajmniej bez problemu można dostać do nich części serwisowe bez zabawy w detektywa i mają opinię pancernych budżetowców.
Niewątpliwie jedną z przewag piast „na łożyskach” jest kwestia bezproblemowej wymiany standaryzowanych łożysk :)
Technicznie tekst jak zwykle jest pierwszorzedny i dziekuje Ci za tak dokladny opis czesci, zawsze sie czegos naucze.
Od strony spolecznej… sadzisz, ze swiat i osprzet powstal wczoraj? Ze kiedys nie bylo kiepskich bednarzy? Albo kolodziej kiepsko nie skladal kol we wsi X? Swiat nie jest idealny i to co obserwujesz i na co narzekasz jest jego immanentna niezmienialna cecha, chociazby dlatego, ze aby sie przekonac, czy cos jest dobre, albo zle, potrzebujemy statystycznie wiazaca probke. To oznacza N klientow zlego serwisu, ktoremu daje sie zarobic. I tak naprawde zauwaz, kto w tej sytuacji byl poszkodowany — Twoja znajoma? Nie (szla nadal „przetartym” szlakiem). Te serwisy? No na pewno nie. W zasadzie tylko Ty, obserwator, bo Cie serce rozbolalo, ze swiat nie jest idealny. No nie jest — ludzie beda oddawali komputery, samochody, lodowki, swoje zeby i zdrowie w rece kiepskich specjalistow, nie beda robili nie wiedziec jakich analiz, bo chca miec jeszcze czas na zycie.
Dzięki :)
Ludzkość była podła od zawsze i to się nigdy nie zmieni.
Nie zgadzam się z Tobą w kwestii kto był poszkodowany bo według mnie docelowo ofiarą jest każda osoba, która została oszukana przez patologiczny serwis rowerowy. Najgorsze jest to, że nie zorientuje się o tym fakcie od razu bo niby skąd. Wydajesz na serwis połowę wartości zakupu i kończysz z koszmarnie sponiewieranym rowerem, którego reanimacja nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego więc coś jest bardzo nie teges.
Nie zgadzam się również z ostatnim zdaniem ponieważ wedle moich obserwacji to już po jednym ciężkim fuck-upie ludzie zaczynają się znacznie bardziej dokładnie interesować gdzie pójdą ze swoim problemem a zwłaszcza jeżeli chodzi o zdrowie.
Nigdy nie próbowałem naprawiać świata, ale postaram się dorzucić coś od siebie aby ludzie, którzy się nie znają i nie chcą się znać, nie byli zupełnie bezbronni w starciu z naciągaczami.
Cześć . Przyznam że podzielam twoje poglądy. Sam serwisuje od ładnych kilku lat i przyznam się że problematyka jest bardziej złożona zwłaszcza jeśli chodzi o półkę klientów budżetowych. Nagminna jest BEZMYŚLNOSC UZYTKOWNIKOW (nie muszę się znać itp. w sumie telefon jak kupujesz to jak je$nie o glebę to pójdzie na serwis i powie że się zepsuł ?) Jeżdżą aż stanie ? Dużo ludzi przychodzi do serwisu jak już „mleko jest wylane.” Przegląd raz do roku a po co przecież Okazjonalnie jezdze /wszystko działa / a trzeba ? Akurat dziewczyna która przytoczyłeś nie widziała problemu żeby zapłacić. Przykro że tak została potraktowana -ma prawo się zrazić.
Natomiast ogromna większość klientów z rowerami budżetu 2k-4k ma przysłowiową czkawkę jak proponujesz że trzeba zrobić to i to i to by się przydało, i nie chodzi o naciąganie tylko zdroworozsądkowe podejście (ciurasz 365 dni w roku rower to amor pokroju xct jest zgniły w środku ale żal 60 zł na przegląd Hampel wymaga przeglądu nie działa prawidłowo, aaaa panie a trzeba działają…itp.) do tego dochodzi coś na co zwróciłeś uwagę, serwis piasty to osobna usługa i rozbebeszenie bębenka o ile nie jest problematyczne to czasochłonne. Zajrzenie do amora też osobna usługa , serwis Hampla to też osobna usługa . Jeśli ludzie by dawali rowery po sezonie na kompleksy nie Było by takich problemów a robota być może Nie była by odpierdala na szybko i Byle jak. Temat jest wielowątkowy „serwisanci” z łapanki często zapaleńcy którzy małe pojęcie mają poza tym co jest na rynku obecnie, wymienić potrafią ale naprawić już nie. Podejście że jak coś proponuję żeby przejrzeć dodatkowo to napewno chce naciągać.(czasem trzeba prawie manual tłumaczyć po co to robić) Klienci którzy chcieli by wszystko za darmo a serwisy zarabiające na częściach. Gdzie powinny na usłudze. Gdzie w czasie jak wszystko dostępne przez neta jest tańsze niż w sklepie z dystrybucji pl. Co do klocków do tej klasy dziadowskich hampli nikt nie trzyma klocków bo szansa że się przydadzą jest niewielka. Bolesna prawda ale co za problem zamówić ?
Dobrze że poruszyłeś temat i cieszę się że jako taki co na swoim jest i walczy o renomę opisałeś że każda ze stron ma swoje za pazurami. Wybacz słownik ?
Pisząc ten tekst specjalnie podkreśliłem, że tutaj nie było mowy o dziadowaniu na serwisie tylko zostało zapłacone ile chcieli.
W pełni się z Tobą zgadzam, że ludzie jebią swoje rower na śmierć a potem jest „no, ale jak to?!” i w takiej konfiguracji serwisy są bezradne bo z gówna bicza nie utoczą.
Według mnie nowy rower powinien przejść taki przegląd zerowy jak ja robię a następnie raz na rok porządna kontrola newralgicznych miejsce plus amortyzacja i hample.
Niestety ludzie nie przyjmują do wiadomości, że eksploatacja na zasadzie podcierania dupy szkłem czyli „nie robię bo jeździ” to jest błąd, który prowadzi do tego że rower jest tak zniszczony iż odbudowa nie ma żadnego uzasadnienia ekonomicznego i zostajesz ze szrotem, albo kupujesz nowy.
To o czym nie wspomniałem to prawo serwisu do nie podejmowania się zlecenia i na ich miejscu korzystałbym z tego bez żadnych skrupułów bo szkoda życia na użerania się z debilami.
Ale to jest standard w większości serwisów rowerowych, których głównym zajęciem jest ich sprzedaż. Czyli 3Ciap, ciap smaru w przednią piastę, ciap w tylną, i ciap smaru w stery. Części eksploatacyjne, to łańcuch i zębatka tylna (całkowicie ignorując stan przedniej) i oczywiście klocki, co przy często rekreacyjnej jeździe wychodzi na z lekko używanych na nowe gorsze.
Taki „standard” jest niedopuszczalny!
Witam. Chciałbym włączyć się do dyskusji na temat poruszony w artykule.
Generalnie masz rację, często serwisy biorą pieniądze za coś czego nie zrobiły, i to nie tylko rowerowe, ale chyba wszystkie. Sam się o tym przekonałem kilka razy w przypadku serwisowania samochodu.
Co do artykułu:
Po pierwsze: czy koleżanka podczas oddawania roweru do serwisu zaznaczyła co dokładnie ma być zrobione? (Czy tylko powiedziała że chce przegląd?). Patrząc na wykaz czynności wykonanych to nie widzę tam przeglądu dużego (czy rozszerzonego), nie widzę też przeglądu hamulców czy amortyzatora. Zostało zrobione tylko to co wchodzi w skład przeglądu, za który Pani zapłaciła.
Koszt tego co powinno być zrobione byłby ponad dwukrotnie wyższy (mówimy o samej usłudze).
Po drugie: Przejdźmy do Twojego serwisu: hamulce w tej Meridzie są nienaprawialne, i każdy mechanik z doświadczeniem to wie, i przy problemach powinien zasugerować ich wymianę jeśli użytkownik roweru chce mieć sprawne hamulce. Poświęciłeś im pewnie ze 2 godziny, kilka prób przelewania ich, masę nerwów i co się okazało? Że są do wymiany. Znany problem z tymi hamulcami, to to że nie cofają się tłoczki. Straciłeś czas na naprawę, a i tak trzeba było je wymienić.
Przejdźmy do amortyzatora: gdybym ja zobaczył amortyzator w takim stanie, od razu bym powiadomił klienta, że tutaj już się nic nie da zrobić i są 2 wyjścia: wymiana na nowy, albo zrobić co się da, czyli wyczyścić, nasmarować i zostawić w takim stanie. XCM ma plastikowe tuleje ślizgowe i nie nadaje się do użytku w zimie. Jeśli ktoś chce go używać w takich warunkach to musi być świadomy, że trzeba przeprowadzać przeglądy dużo częściej (raz w roku to za mało).
Jeśli chciałeś zlikwidować korozję na goleniach górnych, i robiłeś to fachowo nie wierzę, że zajęło Ci to 10 minut. I co to dało? Może lepszą czułość i płynność, ale teraz luzy na tulejach są bardziej zauważalne. Wniosek? Pasuje wymienić na nowy.
Koła: czy wymieniłeś stożki? Bo jeśli nie, to Twoja praca poszła na marne, bo po miesiącu-dwóch temat powróci.
Podsumowując: ile spędziłeś łącznie czasu na zrobieniu tego wszystkiego? Zauważ, że cześć pracy już była zrobiona.
A teraz ile wg ciebie powinna kosztować ta usługa?: Przegląd roweru, wymiana komponentów z regulacjami, przegląd piast, przegląd hamulców+ wymiana na nowe, przegląd amortyzatora.
Nie chcę usprawiedliwiać tamtego serwisu, bo mogli poinformować o konieczności wykonania innych usług, i przedstawić stan bieżący roweru, ale nie wzięli pieniędzy za coś czego nie zrobili.
Pozdrawiam, Sławek
Po pierwsze: czy koleżanka podczas oddawania roweru do serwisu zaznaczyła co dokładnie ma być zrobione? (Czy tylko powiedziała że chce przegląd?). Patrząc na wykaz czynności wykonanych to nie widzę tam przeglądu dużego (czy rozszerzonego), nie widzę też przeglądu hamulców czy amortyzatora. Zostało zrobione tylko to co wchodzi w skład przeglądu, za który Pani zapłaciła.
Koszt tego co powinno być zrobione byłby ponad dwukrotnie wyższy (mówimy o samej usłudze).
W moim artykule pokazałem jaki był efekt tego przeglądu oraz koszty z tym związane. To co zostało zrobione było wykonane na odpierdol i niezgodnie ze sztuką serwisową.
Po drugie: Przejdźmy do Twojego serwisu: hamulce w tej Meridzie są nienaprawialne, i każdy mechanik z doświadczeniem to wie, i przy problemach powinien zasugerować ich wymianę jeśli użytkownik roweru chce mieć sprawne hamulce. Poświęciłeś im pewnie ze 2 godziny, kilka prób przelewania ich, masę nerwów i co się okazało? Że są do wymiany. Znany problem z tymi hamulcami, to to że nie cofają się tłoczki. Straciłeś czas na naprawę, a i tak trzeba było je wymienić.
Nikt przede mną nie sugerował wymiany tych Promaxów chociaż jaki był ich stan i sposób działania widzieli na własne oczy. 2 GODZINY?? Weź mnie nie rozśmieszaj! Demontaż klamki jak i tłoczków to góra 15 minut i kolejne 10 na przelanie systemu. Tłoczki się nie cofają jak są zapieczone i to się dzieje w KAŻDYCH hamulcach a nie tylko w Promaxach. Tak właśnie wyglądają bardzo zaniedbane zaciski! Zmieniliśmy je na Shimano ponieważ siła hamowania była nadal nędzna i do tego później pojawiła się kwestia zapowietrzania.
Przejdźmy do amortyzatora: gdybym ja zobaczył amortyzator w takim stanie, od razu bym powiadomił klienta, że tutaj już się nic nie da zrobić i są 2 wyjścia: wymiana na nowy, albo zrobić co się da, czyli wyczyścić, nasmarować i zostawić w takim stanie.
Niestety nie było żadnego gdybysia i nikt się słowem nie zająknął o stanie technicznym amortyzatora, który widzieli na własne oczy. NIKT. Pierwszą osobą, która powiedziała, że xcm jest do wymiany byłem ja. Żaden pseudo serwis się nie odezwał w tej kwestii.
XCM ma plastikowe tuleje ślizgowe i nie nadaje się do użytku w zimie. Jeśli ktoś chce go używać w takich warunkach to musi być świadomy, że trzeba przeprowadzać przeglądy dużo częściej (raz w roku to za mało).
Nie nadaje się do użytku w zimę bo ma plastikowe ślizgi? Twoja własna teoria czy mądrość z internetuff? Widelce tego pokroju nie nadają się na zimę nie ze względu na ślizgi tylko na beznadziejne uszczelki zgarniające, które puszczają syf do środka! Gdyby, którykolwiek pseudo serwis smarował ten widelec jak trzeba oraz uprzedził właścicielkę o konieczności wizyty przed zimą to nie byłoby takiej rzeźni jak na zdjęciach. Tylko, że żaden tego nie zrobił!
Jeśli chciałeś zlikwidować korozję na goleniach górnych, i robiłeś to fachowo nie wierzę, że zajęło Ci to 10 minut. I co to dało? Może lepszą czułość i płynność, ale teraz luzy na tulejach są bardziej zauważalne. Wniosek? Pasuje wymienić na nowy.
Oświeć mnie proszę jak się likwiduje korozję na goleniach górnych w takim widelcu poza wymianą widelca na taki bez korozji goleni górnych.
Koła: czy wymieniłeś stożki? Bo jeśli nie, to Twoja praca poszła na marne, bo po miesiącu-dwóch temat powróci.
Słucham z najwyższą uwagą: na jakie konusy mam wymienić te zużyte w piaście no-name, której nie ma po czym zidentyfikować.
Podsumowując: ile spędziłeś łącznie czasu na zrobieniu tego wszystkiego? Zauważ, że cześć pracy już była zrobiona.
Robiąc pełną dokumentację spędziłem z tym rowerem jeden dzień a ta „część zrobionej pracy” pominę milczeniem bo wszystko musiałem po tych partaczach poprawiać.
A teraz ile wg ciebie powinna kosztować ta usługa?: Przegląd roweru, wymiana komponentów z regulacjami, przegląd piast, przegląd hamulców+ wymiana na nowe, przegląd amortyzatora.
Według mnie to dziadostwo, które zostało uskutecznione nie powinno kosztować NIC. Patrzysz na moje zdjęcia i śmiesz pisać o przeglądzie, regulacji czy wymianie?! Za rzetelną pracę należy się rzetelna płaca a tutaj mamy do czynienia z partaczami, którzy swoją niekompetencją zabili ten rower. Za każdym razem było płacone tyle ile serwis sobie życzył, bez targowania etc.
Nie chcę usprawiedliwiać tamtego serwisu, bo mogli poinformować o konieczności wykonania innych usług, i przedstawić stan bieżący roweru, ale nie wzięli pieniędzy za coś czego nie zrobili.
W całym swoim wywodzie usprawiedliwiasz tych niedojebanych partaczy. W każdym punkcie starasz się udowadniać, że nie zrobili nic złego a prawda jest taka, że debile nie byli w stanie wykonać podstawowej diagnostyki tak prostego roweru a wszystko do czego się dotknęli zrobili na odpierdol. Brak informacji o stanie amortyzatora i hamulców to tylko wisienka na torcie u tych naciągaczy bo tak trzeba nazwać ten patologiczny pseudo serwis rowerowy.
Niestety, te promaxy to ścierwo. W niektórych bardziej cywilizowanych miejscach na świecie wymienia się je gwarancyjnie. Niektóre serwisy robią to dziesiątki razy. Nawet setki, jeśli sklep ma w ofercie rowery na tych heblach. Gdy coś takiego trafia do mnie od razu mówię jak jest i sugeruję wymianę, jeśli niedomagają w jakikolwiek sposób. Jeśli będziesz bawił się w reanimscje takich szitów to będziesz miał 10 klientów którzy zrozumieją i jednego, który nawet jeśli mu wytłumaczysz czego może się spodziewać to wróci z mordką. Zepsuje ci humor, dzień i, być może, obrobi ci du. W takim przypadku moja sugestia: zalecać od razu wymianę. Jak usłyszysz wąty – zrezygnować ze zlecenia. Dla twojego dobra.
Przed potwierdzeniem zgonu trzeba było sprawdzić czy nie da się ich ruszyć. Dało, ale nic to nie dało więc zostały zamienione MT 200 i jest spokój. Nie prowadzę serwisu a to co robię znajomym odbywa się bez problemu bo wiedzą, że ich nie naciągam i jak mówię, że wymiana to wymiana i koniec.